-Gustavoooo!-krzyknął Kendall odwracając się za odjeżdżającym, wielkim busem z logo Big Time Rush. Owy zespół stał teraz na, jak im się zdawało, środku jakiejś wiochy zabitej dechami. Gdy zauważyli, że wołając za pojazdem nic nie zdziałają ruszyli w wyznaczonym kierunku-do pensjonatu pani Flowers. Była to energiczna staruszka, chodząca w kolorowych swetrach i długich, barwnych spódnicach. Przyjęła ich ciepło, choć ich zachowanie było godne pożałowania.
-A wam co chłopcy?-spytała zdziwiona staruszka mieszając bigos w garnku-Wywiercicie zaraz dziury w stole-zaśmiała się na widok dłubiące BTR w pustych talerzach. Byli smętni, nie do życia.
-Czemu Gustavo nas u ciebie zostawił? Każda gwiazda rocka jest samolubna, a akurat nas musiał nas tu przysłać-stwierdził Logan. Kobieta odwróciła się, zdjęła fartuch i usiadła z nimi i zaczęła wywiad, jak to Gustavo się o nich troszczy i dlatego karze im jechać na jakąś wiochę, pełną rolników i pól, innymi słowy, do swojej matki. Jako jedyny James był zadowolony z całej sytuacji. Po drodze spotkał pewną słodką brunetkę, która na jego widok ułożyła usta w szerokim uśmiechu . Niestety, piękny moment przerwała nienawistnie patrząca brunetka z czekoladowymi oczami, blada, a jej brązowe falowane włosy spływały jej na plecy. Pierwsza patrzyła na niego z dziecinną ufnością i zachwytem, a druga patrzyła na niego, jakby ją próbował zabić. Postanowił wyjść, przejść się i pomyśleć o tajemniczej, słodkiej brunetce. Może ją gdzieś wyrwę?-myślał. Szedł dziurawą drogą z widokiem na piękny, ogromny las, a z drugiej strony na ogromne pola. Nawet nie zauważył, kiedy doszedł na jakiś placyk zabaw, gdzie grupka ładnych dziewczyn siedziała na ławce i jadła lody. Miały najwięcej 20 lat, wszystkie były urocze. Największą uwagę przykuła uśmiechająca się brunetka. Gdy spojrzała na niego swoimi słodkimi oczami znowu był w raju. To znów była ona. Była bez makijażu, tak naturalna, rozkoszna, że brunet rozpływał się z każdą sekundą. Nagle dziewczyny, jak na sygnał śmiejąc się ruszyły do sklepu spożywczego, a ona i jedna dziewczyna zostały, ale blondynka obok niej rozmawiała przez telefon. James postanowił podejść i poflirtować.
-Hej piękna-uśmiechnął się zawadiacko i patrzył, jak policzki dziewczyny płoną, a jej usta układają się w coraz to szerszy uśmiech.-Co taka piękna dziewczyna robi na takim zadupiu?-oparł się o drzewo stojące obok.
-Sądzę iż mieszka.-powiedziała cicho. To było takie urocze. To, jak się wstydziła, jak wyginała usta w słodkim uśmiechu, jak spoglądała na niego błękitnymi oczami. W pewnym sensie było to dla niego seksowne. Nagle podeszła ta sama, piękna czekoladowooka, która niemal zabiła Jamesa wzrokiem.
-Karolina, chodź.-pociągnęła brunetkę w stronę ulicy. Chłopak zaskoczony takim zbiegiem wydarzeń stał jak wryty. Po chwili poczuł, że trzyma coś w dłoni. To był numer. Chyba jej numer. Ka....Kaoł....Nie, nie tak miała na imię....Nie potrafił wymówić jej imienia, nie z takim akcentem. Było podobne do Caroline. Może to jakiś złoty środek? Czym prędzej pobiegł do domu i wpadając jak burza do pokoju zaczął gorączkowo szukać telefonu.
-Tego szukasz?-jego przyjaciel z blond włosami stał z jego komórką. Gdy James dopadł się do komórki napisał sms, ale za chwilę go skasował, ponieważ stwierdził, iż za bardzo się spieszy. Odczekał 30 minut i wysłał wiadomość tekstową do dziewczyny, która jednym spojrzeniem go omotała.Gdy już nacisnął wyślij, nad czym długo się zastanawiał, opadł bezwiędnie na łóżko i w napięciu czekał na sygnał przychodzącego sms. Gdy w końcu odpisała jak oparzony rzucił się na szafkę, na którym leżał telefon i szybko zerknął na ekran. Od niej. Spotkają się! Dziś! Obok dzisiejszego miejsca spotkania, przy lasku. Wszystko miało się odbyć o....20:00?! Przecież jest już 18:30! Szybko się zebrał, narzucił idealnie dopasowane jeansowe rurki, biały t-shirt i czarn, skórzaną kurtkę, po czym popędził w wyznaczone miejsce. Mimo, że był 5 minut przed czasem dziewczyna już tam stała. Była swobodnie ubrana, a jej oczy lśniły w odbijającym się blasku zachodzącego słońca.
-Hej-uśmiechnęła się szeroko, choć niepewnie.
-Cześć. Ślicznie wyglądasz...-zawiesił głos. Dziewczyna prędko zrozumiała.
-Karolina.-powiedziała dodając szybko-wiem, że tego nie wymówisz, więc mów mi Caroline....-ona też zawiesiła głos.
-James, James Maslow-uśmiechnął się chłopak.
-A już myślałam, że powiesz Bond-zaśmiała się brunetka, a mężczyzna jej zawtórował. Szli przez leśną drogę. Dobrze im się rozmawiało. Okazało się, że ta brunetka z czekoladowymi oczami, która mrozi krew w żyłach to Jessica.
-Wiesz, ona chce dobrze-zaczęła Car-Jest tylko zbyt nadopiekuńcza. Mówiła, że zna takich jak wy.-spojrzała na niego z ukosa. Doszli na śliczną polanę. Usiedli wpatrując się w przestrzeń przed nimi.
-Jacy my?-spytał zdezorientowany.
-Chłopcy z Los Angeles. Opaleni, wysportowani, bogaci, przystojni. Myślicie, że możecie mieć wszystko. Czarujecie dziewczyny, a potem, gdy już się nimi zabawicie, wyrzucacie w kąt, zapominacie o nich.
-Co ona ci nagadała? Ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobił-przysunął się bliżej niej.
-Wiesz, ma ostry charakter-spojrzała mu w oczy, ale za moment je odwróciła płonąc rumieńcem-ale to moja przyjaciółka.-przypadkowo przejechała ręką po jego udzie i gdy zawstydzona chciała ją szybko zabrał on złapał za jej dłoń i delikatnie ją pogładził. Nic nie mówili, było to zbędne. Ona spojrzała mu głęboko w oczy, a on nie pozostał jej dłużny. Założył jej kosmyk włosów na ucho i pogładził po delikatnym, rumianym policzku, po czym zaczął się zbliżać. W końcu jego miękkie wargi dotknęły jej malinowych ust. Gdy odsunęli się od siebie uśmiechnęli się do siebie i powtórzyli czyn.
-Gdyby mnie widziała Jessica...Zabiłaby nas oboje-uśmiechnęła się gorzko Karolina.
-Ale nie widzi prawda-objął ją ramieniem.-zresztą też mam dość zrzędliwego przyjaciela, nazywa się Kendall. Doskonale się dogadają.-Mrugnął do niej. Siedzieli jeszcze chwilę w ciszy i postanowili wrócić.
Dziewczyna mieszkała sama, miała 19 lat a jej rodzice zmarli miesiąc temu, więc niezbyt chciała wracać do cichego budynku. Gdy byli dosłownie przy drzwiach zaczęło lać, a gdy weszli rozpadało się na dobre. Chłopak już chciał się żegnać, ale ona go powstrzymała.
-W taką pogodę wychodzić? Przenocuj-prosiła. W końcu chłopak, pod naporem jej błękitnych oczu zgodził się zostać. Zjedli owocową sałatkę, czyli specjalność Jamesa i dopiero wtedy Karolina zauważyła, jak bardzo wysportowany jest mężczyzna siedzący na przeciwko niej.Potem położyli się przed telewizorem i wybierając pierwszy film z brzegu zaczęli oglądać. Dziewczyna szybko odkryła, że nie potrafi zasnąć w taką pogodę, a chłopak zauważając przerażenie wymalowane na twarzy Caroline delikatnie przesunął się w jej stronę i przytulił od tyłu. Dziewczyna drgnęła, ale nie odsunęła się. Oboje zasnęli tak wtuleni w siebie. Nazajutrz była niemała afera, ponieważ Jessica wpadła do Karoliny, przynosząc jej świeże jabłka, a można sobie wyobrazić jak zareagowała nadopiekuńcza przyjaciółka. Szczerze powiedziawszy James ledwo uszedł z życiem. Ale końcem końców udobruchał zapraszając obie dziewczyny do domu, gdzie reszta zespołu przywitała je bardzo gościnnie jak na ich złe humory. Kendall od razu upodobał sobie Jessicę i nikt nie wie, co robili, gdy zniknęli na całą noc, ale o poranku wrócili beztrosko radośni, trzymając się za rękę. To, co robili pozostaje waszym myślom...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz