piątek, 13 czerwca 2014

rozdział 13

Następnego dnia mimo wczesnej pory Maja była na nogach. Energia rozpierała ją wewnętrznie. Robiła lekkostrawne cheeseburgery, nalewała świeżego kompotu do bidonów, przygotowywała sałatkę. Bardzo się cieszyła na piknik. Ale mimo entuzjazmu niepokoił ją fakt, że James także tam będzie. Musi być dyskretna, nie chce przecież wspominać o niezręcznym fakcie, przez który brunet mógłby spostrzegać blondyna jako potencjalnego przeciwnika, wroga, konkurenta. "Przeszłość jest jak seks bez zabezpieczeń. Zawsze ma fatalne skutki"-pomyślała ze śmiechem.
Dzień był pogodny, słońce wisiało wysoko na niebie, chmury były bialutkie, a niebo koloru najczystszego błękitu. Trawa i zboża szumiały pod wpływem delikatnego i przyjemnego wietrzyku. Przepiękna sobota się szykowała. Mimo dzisiejszej rozprawy nie czuła lęku czy stresu. Sekretarka stwierdziła, że nie potrwa dłużej  jak 20 minut, miała odbyć się o 13:00, a była 8:00. 
Krzątała się po kuchni, skoczyła po świeże bułki, pobiegała chcąc wyzbyć się nadmiaru energii, wzięła krótki prysznic i przebrała się w eleganckie ubrania, ponieważ zbliżała się 12:00. Zrobiła już dawno obojgu ze swoich obecnych współlokatorów-na szczęście mieli podobny gust kulinarny. Mogła spokojnie zrobić pierogi z jabłkami-przysmak Lili i nowe doświadczenie dla podniebienia Jamesa. Akurat zwlekli się w porę. Najpierw zeszła moja ukochana siostrzyczka.
-Czy to nie jest moja spódnica?-spytałam zdziwiona, na co lekko się zarumieniła.
-Czy mogę ją pożyczyć?-odparła skruszona.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Ale tak, możesz.-w tej chwili przyszedł James dosłownie przyciągnięty zapachem. Oczywiście wszyscy zjedli ze smakiem, po czym pojechali do tego sądu. Dopiero wtedy wszyscy zdali sobie sprawę, jak bardzo liczą się te minuty. Gdy zostali poproszeni na salę omal im serca nie wyskoczyły. po przesłuchaniu Lili i Mai dopuszczono z urzędu Jamesa, oczywiście później przesłuchiwano ciotki, wujów, co odrobinę zajęło, ale końcem końców czekali na korytarzu na werdykt, to były najdłuższe minuty ich życia. Gdy tylko kazali im wejść do sali, gdzie sędzia był już tak znudzony, że omal nie zasypiał, myśleli, że zaraz pomdleją.
-W imieniu Rzeczpospolitej Polski sąd po rozpoznaniu sprawy o adopcję małoletniej Liliany Łopuszyńskiej przyznaje prawo do opieki nad nią Mai Łopuszyńskiej. Zamykam sprawę-gdy młotek zastukał Lili mocniej wtuliła się w Maję. Nie wiedziała jeszcze, co będzie to dla niej oznaczać....

Później wszyscy pojechali do domu w świetnych humorach. Oczywiście Łukasz powitał ich z wesołą Jaśminą i kocem na piknik. Usiedli na polanie i rozmawiali do późna, podczas gdy młoda nie mogła nacieszyć się pieskiem. Postanowili wrócić do domu, gdzie spokojnie usiedli przed starym telewizorem i zjedli po miseczce lodów. Dzień był całkiem udany. Około 23:00 Łukasz wyszedł, a Lili spała jak zabita na kanapie. Oczywiście kochany James przeniósł ją do jej pokoju i przymknął drzwi, po czym ruszył do sypialni Mai. Wziął z niej czyste bokserki i wszedł do łazienki biorąc długą kąpiel. Maja już 20 minut temu leżała umyta i czekała na Maslowa. Gdy ten wreszcie raczył wyjść spod prysznica było zupełnie ciemno. Ułożył się obok niej wygodnie po czym musnął jej policzek i zapadł w głęboki sen.

sobota, 7 czerwca 2014

rozdział 12

Przez około 10 minut od wyjścia z domu Łopuszyńskiej szli przed siebie nawet na siebie nie zerkając, nie wspominając o jakichkolwiek słowach czy porozumiewawczych gestach. Zwyczajny spacer. Nigdy nic w ich otoczeniu nie było tak normalne-to było aż nienormalne. Maslow nerwowo skubał kawałek swojego płaszcza, a partnerka obok nie robiła nic ciekawszego. Nagle ni stąd ni zowąd z lasu wyskoczył wesoły, mały piesek a za nim pędził przystojny blondyn.
-Jaśmina stój!-pędził krzycząc za sunią. Gdy w kocu ją dogonił i zapiął na smycz kątek oka zauważył dwójkę naszych bohaterów.
-Nie wierzę! Maja?!-spytał uradowany. Rozłożył ręce ze zdziwienia. Oczywiście objęcia nie pozostały puste, ponieważ jak się domyślacie,brunetka wpadła w nie niczym wicher zostawiając za sobą skołowanego i jak zwykle nierozgarniętego bruneta.
-Jejku, to prawie 3 lata!-przytuliła go, po czym zarumieniła się pojmując niezręczność sytuacji i opuściła jego ramiona cofając się do Jamesa.
-Hey, I'm James Maslow. And you?-mężczyzna wystawił do niego dłoń.
-I'm Lucas Grey. It's nice to meet you-odpowiedział mu blondyn. Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. Po chwili brunetka odezwała się po angielsku:
-Skończyłeś już uczelnię?-spytała wciąż nie zmniejszając ilość okazywanego entuzjazmu po spotkaniu.
-Tak, dokładnie. A teraz załatwiłem sobie pracę w ....tam dara dam..........Los Angeles!-wykrzyknął uradowany.
-Co za zbieg okoliczności! My też tam mieszkamy.-ilość entuzjazmu Mai aż palił. James poczuł się odrobinę zazdrosny.
-A właśnie, co ty tu robisz? Czyżbyś.....-zaczął poważnie, po czym widząc minę Jamesa zaśmiał się gromko.
-Rodzice mieli wypadek...są w śpiączce-przełknęła głośno ślinę, a blondyn, ku udręce Maslowa objął ją ramieniem.-Teraz zabieramy Lili do LA. -spojrzała sympatycznym wzrokiem na Jamesa.
-Od kiedy ty jesteś mężatką?-spytał zdziwiony, na co James zaczął nerwowo chichotać.
-Ja nic o tym nie wiem...-zaczął brunet, czym doszczętnie zaskoczył blondyna.
-Mieszkacie razem bez ślubu?!-wykrzyknął zdumiony Lucas.
-Tam wszystko jest inne.....A właśnie, kiedy wylatujesz?-spytała zaciekawiona brunetka badając każdy element, jaki się w nim zmienił. Był jeszcze bardziej umięśniony, miał już dłuższe włosy, ale jego oczy wciąż były roześmiane i pełne życia.
-Bodajże za tydzień.
-Chyba lecimy tym samym samolotem...Tam to dopiero można się modlić o przetrwanie-zaśmiał się nerwowo James.-Może wpadniesz do nas jutro na kawę?
-Chętnie, tylko muszę po południu jechać do urzędu....A może piknik o 16:00? Lili uwielbia Jaśminkę-mrugnął do Mai, co nie uszło uwadze Jamesa.
-Dobrze-przytuliła go na do widzenia, po czym każdy ruszył w swoim kierunku.
-Kto to?-spytał Maslow patrząc na uradowane oczy partnerki.
-.....Przyjaciel.-dodała po dłuższej chwili co zaniepokoiło bruneta. Do domu weszła w świetnym nastroju, za to on pełen podejrzliwości....