środa, 31 grudnia 2014

rozdział 24

-Ja tylko mówię, że wydaje mi się jakaś dziwna-powiedziała po raz setny tej rozmowy Maja.
-Jest tylko uprzejma-zaznaczył James.
Brunetka nie chciała wdawać się w kłótnię, więc zaprzestała. Nie chciała, żeby James się na nią gniewał, więc delikatnie sięgnęła po jego dłoń, ale on szybko ją zabrał. Zrezygnowana oparła czoło o szybę i patrzyła na mijane przez nich domy. W końcu dotarli do swojego. James, mimo, że zawsze otwierał jej drzwi, teraz po prostu wysiadł i poszedł nad basen. Dziewczyna westchnęła i ruszyła do domu. W momencie, gdy zrzuciła buty, zadzwoniła Alexa.
-Hej, co tam?-spytała pogodnie blondynka.
-Lepiej opowiadaj co u ciebie-westchnęłam podchodząc do szafy i wrzucając ubrania z pracy do kosza na brudne rzeczy. Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki odchrząknęła niemrawo i już czułam, jak wywraca oczami.
-Nie w sosie widzę? Za 20 minut będę pod twoim domem. Masz być przebrana, odświeżona i pojedziemy na zakupy.-powiedziała blondynka po czym się rozłączyła. Brunetka nie miała ochoty nigdzie wychodzić, ale przecież to ukochana Carlosa, który z kolei jest przyjacielem Jamesa. Trzeba iść, nie ma bata. Poza tym w miarę polubiła dziewczynę. Za jej otwartość i pogodę ducha.
Maja otworzyła szafę, nie wiedząc, co ubrać. Z racji tego, że nie miała najcudowniejszego humoru, musiała ubrać coś eleganckiego, ale jaśniejszego, co odwracałoby uwagę od jej pochmurnej miny.
Zdecydowała się na dość odważny strój, zawierający granatowe, eleganckie spodnie i marynarkę w tym samym kolorze, lecz o nieco ciemniejszym odcieniu. Pod nakrycie założyła żółtą beskinkę i buty pasujące do niej. Włosy podkręciła, optycznie skracając, a na oczy, dość marnie wyglądające, zarzuciła eleganckie, czarne okulary. Akurat gdy wciągała obcasy na nogi, usłyszała dźwięk silnika.
Wyszła niechętnie i powlokła się na miejsce pasażera, a witając się wymusiła sztuczny uśmiech. Alexa, tak jak obiecała, zabrała Łopuszyńską na zakupy, po czym zmęczone zaszły do kawiarni.
Zamówiły po kawie i usiadły na dworze. Gdy rozmawiały, brunetka zauważyła, że przyglądają im się szczupły i wysoki mężczyzna, oraz jego partner w rozmowie-dość powściągliwy brunet.
W końcu podeszli. Ubrani w garnitury, wyszukanym krokiem podążali w ich stronę powolnym krokiem. Pierwszy ruszył ciemny blondyn zagadując.
-Bonjour. Moje nazwisko Saint Laurent-mówił płynnie z francuskim akcentem-mówi to coś pani, Madame?-zerknął na Maję z ukosa.
-Niestety nie, panie Saint Laurent-odparła krótko biorąc łyka kawy-pytanie jest, czy powinnam.-zmierzyła go niezauważalnie wzrokiem.
-Czy możemy się przysiąść?-odparł mężczyzna, który przyszedł razem z nim i nerwowo się rozglądał.
-Oczywiście. A pan jest?-spytała Alexa bruneta.
-Pierre-odpowiedział beznamiętnie patrząc na patrzącą szerokimi oczyma blondynkę.
Mężczyźni przysiedli obok.
-Więc co panów tu sprowadza?-na pytający wzrok, Łopuszyńska biorąc kolejny łyk odpowiedziała-zdradza was francuski akcent, styl oraz sposób wypowiada się. Więc...co sprowadziło tu panów?-uśmiechnęła się.
-Moda. Sztuka. Artyzm. Poszukujemy płótna dla mojego tworu. Dlatego podeszliśmy-powiedział mężczyzna z okularami.
-A jak mogę ci pomóc?-spytała brunetka ciekawsko.
-Zostań moim płótnem-szepnął, ale na tyle głośno. Wiedział, że zrozumiała. Bez ceregieli podał jej wizytówkę i odeszli uśmiechnięci. Dziewczyny zdziwione posiedziały jeszcze pół godziny, aż w końcu Alexa odwiozła Maję do białej willi. Gdy tylko weszła,jej oczom ukazał się...

środa, 24 grudnia 2014

rozdział 23

Miśki moje kochane.
Ja mam dwa razy do roku Święta Bożego Narodzenia, ale życzenia złożę teraz, bo większość obchodzi święta 25 grudnia i uważam, że są bardziej magiczne w moim ....stylu?

Z okazji świąt chciałabym życzyć wam puszystego, prószącego stopniowo śniegu, szalonych zakrętów na kuligach, wymarzonej atmosfery przy wigilijnym stole, "przypadkowego" wejścia pod jemiołę z osobą, którą darzycie szczególnym zainteresowaniem, przepysznych potraw, bogatego Mikołaja, który przyniesie wam tylko trafione prezenty, byście poczuli te święta-każdy na swój sposób. Wesołych świąt.

Zdziwiona brunetka delikatnie odsunęła się od barierki i pędem pobiegła do domu, nie chcąc, by Lili ją zauważyła. Gdy w końcu podbiegła pod willę mogła odetchnąć ulgę. Przekroczyła próg i zamykając wejście, oparła się o białą ścianę, dysząc ciężko. Właśnie spod prysznica wyszedł James. Był półnagi-jedyne, co go okrywało, to biały ręcznik trzymający się na jego biodrach. Z włosów kapały mu pojedyncze krople przejrzystej wody, a on sam przeciągał się leniwie.
-Hej-mruknął wycierając twarz-czemu jesteś taka zmęczona?
-Przebiegłam się.-powiedziała wchodząc na górę. Dopiero po chwili złączył fakty.
-Ale w obcasach?-nie odpowiedziała mu, udając, że nie słyszy. Weszła do łazienki ii wzięła krótki prysznic. Wieczór był dość ciepły, więc postanowiła usiąść w drewnianym, bujanym fotelu. Wciąż nie wiedziała, co myśleć o nowym chłopaku Lili i nadal była zła na Jamesa za flirtowanie z Moirą. Nie mogła być zła... Zresztą, podobno tylko udają. Bo....udają....prawda?
Jej refleksje zakłóciło wejście Jamesa.
-Chcesz posłuchać?-pokazał jej płytę-nasza nowa.-ona z uśmiechem wzięła ją do ręki i włożyła do radyjka, z którego do tej pory leciała relaksacyjna muzyka.
W głośnikach rozbrzmiała jej nieznana dotąd muzyka. Już po chwila wstała i tańczyła w rytm nut, ciągnąc Jamesa w tym samym kierunku. Wirowali jak na parkiecie, wśród pojawiających się gwiazd, które rozjaśniły niebo. Muzyka leciała, zmieniając piosenki.
Nagle nadeszła wolniejsza nuta. Przestali tańczyć i ustali nieruchomo. Po chwili niezręcznego nic nie robienia, mężczyzna podszedł i położył ręce na jej biodrach. Zaczęli się kołysać. Dziewczyna uśmiechała się do niego zalotnie, a James delikatnie zagryzł wargę.
Niestety, każda wspaniała chwila musi minąć. Mimo, iż osoba wchodząca do domu bardzo starała się nie hałasować, usłyszeli skrzypienie na schodach. Przestraszona dziewczyna wtuliła twarz w tors mężczyzny. On delikatnie ją odsunął i pokazał gestem, że ma zachowywać się cicho. Przechodząc koło swojego pokoju zajrzał do szafki nocnej, z której wyciągnął pistolet. Brunetka spojrzała na niego pytającym wzrokiem, ale on machnął na to ręką z wyrazem twarzy dającym wyraźny przekaz "Pogadamy o tym później". Podążyli do źródła hałasu. Osoba znajdowała się w kuchni.
Było ciemno, ale mimo to Łopuszyńska dzielnie podążała za Maslowem. Nawet nie wiedziała, jak to się stało, że nagle światło w kuchni się zapaliło.
Po chwili zaczęła się śmiać.
Gdy włączyła się lampa, James stał i celował lufą w stronę Lili, która miała całą zapchaną buzię szynką.
James też opuścił broń i zaczął się śmiać. Młodsza z sióstr kompletnie nie rozumiała, co się wydarzyło.
-To wy nie śpicie?-spytała, po połknięciu jedzenia.
-Właściwym pytaniem jest, dlaczego ty nie śpisz-spytała brunetka, poważniejąc.
-Byłam na spacerze-mruknęła nie patrząc w oczy siostrze i pobiegła na górę.
Dziewczyna nalała wodę do czajnika i zaparzyła, po czym czekając na to, aż ciecz się zagotuje, spojrzała na Maslowa. Chłopak wyciągnął w jej stronę rękę, a gdy ją złapała, pociągnął dziewczynę do siebie i usadowił na kolanach. Polka objęła mężczyznę i ułożyła głowę na jego ramieniu.
-Okłamała mnie-wyszeptała, a widząc pytający wzrok mężczyzny kontynuowała.-Widziałam ją na plaży z chłopakiem. Nie zdradzę ci, kim on był, póki nie będę pewna, ale starszy od niej o bodajże 6 lat-westchnęła.
-Nie okłamała-powiedział spokojnie-może była na spacerze z chłopakiem. Ba. Starym dziadem. Ona ma 15 lat, w takim razie jej facet musi mieć ***21. Tyle, ile ja. Pogadać z nią?-spytał patrząc na dziewczynę.
-Byłbyś tak kochany?-pokiwał głową-Wykorzystuję cię, przepraszam-pocałowała go w policzek. Chłopak uśmiechnął się, ale po chwili zmarkotniał, gdy dziewczyna wstała z jego kolan, by zalać herbatę.
-Chodź szefie, czas do łóżka-spoglądając na jego szatańską minę dodała-spać.-widząc, jak uśmiech nie schodzi z jego twarzy, chwyciła obie herbaty i pobiegła na górę, a co za tym idzie-on też.
Śmiejąc się pobiegła do ich wspólnej sypialni, po czym odłożywszy napoje, rzuciła się na łóżko, rozkładając się wygodnie.
On przybiegł po chwili także rzucając się na znajdujący się tuż obok skrawek miękkiego materaca.
Przestając się śmiać ułożyli się bokami, by siebie widzieć.
-Idę z nią pogadać-mruknął i wstał. To się należał...
-James-powiedziała, gdy stał przy drzwiach-nie mów jej, że ją widziałam, tylko, że chciałeś o tym pogadać.... I dziękuję-puściła całusa w jego stronę. On zaśmiał się cicho i poszedł. Dziewczyna, lekko się denerwując, na przemian wierciła się w aksamitnej pościeli i brała nerwowe łyki herbaty. Po nie więcej jak 15 minutach, brunet wrócił, i zmęczony rzucił się na łóżko.
-I jak?-spytała kładąc się obok.
-Pogadałem z nią. Podeszła do tematu spokojnie, ale nie powiem, że niezręcznie nie było.-mruknął próbując ułożyć wygodnie poduszkę i biorąc łyki chłodnego już naparu.
-Nie mówiła nic o chłopaku, prawda?-mruknęła dziewczyna wyraźnie markotniejąc.
-Nie, ale sama ją spytaj. Jesteś jej siostrą, więc pewnie ci powie-powiedział Maslow nie przestając siłować się z poduchą. Dziewczyna widząc, jak się męczy, przyciągnęła go do siebie, układając na swojej klatce piersiowe. On jedną rękę ułożył luźno obok siebie, a drugą zaczął jeździć po jej talii.
-Maja...wiesz-zaczął-myślałem trochę ostatnio...I zastanawiałem się, czy nie chciałabyś własnej sypialni. Fakt, że musisz grać poza naszym domem nie oznacza, że musisz się męczyć też na jego terenie. -powiedział podnosząc podbródek i spoglądając jej w oczy.
-Męczyć? Proszę się. Budzenie się obok ciebie jest jedną z przyjemniejszych czynności. Zresztą. Nikt nie jest wygodniejszą poduszką od ciebie-zaczęła bawić się jego włosami. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pochylił się w jej stronę i łapiąc za podbródek, delikatnie pocałował.
-A tym cię nie męczę?-spytał co chwila patrząc a to w oczy, a to na usta i z powrotem. Jako odpowiedź, dziewczyna wplątała palce w jego gęste włosy i pocałowała go krótko co spotęgowało gęstość atmosfery panującej w pokoju. Chcąc go bardziej zadowolić przeniosła wargi na jego szyję.
Następnego dnia, James spóźniony wybiegł do pracy, gubiąc wszystko po drodze. Już w domu ubrał dresy i pędził na rozgrzewkę w studiu.
Wbiegając na salę po krótkiej reprymendzie, ustał obok pozostałej trójki powtarzając ruchy choreografki. Carlos pierwszy się odezwał.
-James, co ci się stało w szyję?-Latynos spytał retorycznie. Dopiero wtedy James przejrzał się w wielkim lustrze na przeciwko. Na jego szyi był wyraźny, czerwono siny znak.
-Jak to co?-spytał Logan rozciągając się-ktoś tu miał ciekawą noc-na te słowa James wywrócił oczami kręcąc przecząco głową, ale po chwili wszyscy wybuchnęli śmiechem, przez co dostało im się burę.
Za to dzień Mai upłynął dość spokojnie, wręcz nużąco. Pomijając odwiedziny siostry nic ciekawego się nie wydarzyło. Gdy wracała z pracy, postanowiła zajść do studia Jamesa. Miał kończyć kilka minut po niej, więc stwierdziła, że zrobi mu niespodziankę. Będąc tuż obok budynku zauważyła auto partnera. Mężczyzna opierał się o bok pojazdu rozmawiając z jakąś długonogą pięknością. Dziewczyna pewnym krokiem podeszła do chłopaka, całując go w policzek.
-Hej James-zamrugała do niego z uśmiechem-i hej Moira...-mruknęła już mniej zadowolona, próbując zachować pogodny wyraz twarzy.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

rozdział 22

Tego dnia brunetka obudziła się przez rozmowę dochodzącą z korytarza, ale widać było tylko jeden cień chodzący niespokojnie w różne strony. To James.
-Nie....Skąd w ogóle wiesz?.....Tak, oczywiście....Dziś?...Postaramy się być o 18:00....Cześć.-usłyszała skrawek, po czym do pokoju wszedł brunet ubrany tylko w szare bokserki.
-Nie rób sobie planów na dziś. Idziemy do moich rodziców-westchnął siadając na krawędzi łóżka i oddychając ciężko. Dziewczyna wygrzebała się spod kołdry i na kolanach podeszła do Maslowa delikatnie całując go w kark i zaczynając masaż. Delikatnie wodziła palcami po jego wyrzeźbionych plecach i muskała każdy kawalątek jego skóry. W końcu poczuła, że jego mięśnie rozluźniają się.
Jak mężczyzna, który pracuje w korporacji i jest gwiazdą może się stresować taką drobnostką?
Uznała, że przydałoby się dziś załatwić formalności związane z wieczorem. W zamian za wieczorną zmianę, przejęła dyżur House'a w przychodni. Praca była lekka, choć zgoła nużąca. Nim zdążyła zauważyć, minęła 16:00. Czas powrotu do domu. Lili powiedziała, że nie czuje się najlepiej i miała zostać w domu. Oczywiście obiecała, że nie będzie szaleć tylko poleży w łóżku, grzecznie i spokojnie. Trudno było nie uwierzyć-to był istny anioł.
Maja stwierdziła, że mogłaby upiec ciasto. Ale jakie? Wpadła na pomysł. Sernik. Z rodzynkami, lukrem, posypką...Na samą myśl zaburczało jej w brzuchu. Postanowiła wcielić swój pomysł w życie i już po chwili szperała po szafkach. W czasie, kiedy spód się piekł, postanowiła dobrać ubiór. Nie mogła przecież pójść do rodziców faceta ratującego jej życie w łachmanach. Długo szukała. Nie chciała wyglądać jak jakaś uczennica przychodząca na rozpoczęcie roku, ale nie chciała też wyglądać, jakby wybierała się na imprezę z alkoholem i tańcem na rurze.
W końcu  gdy wybrała już odpowiednie ubrania, co było cudem za który należało wychwalać Boga, poszła dokończyć ciasto. W pół godziny zastygł twaróg i wszystko było gotowe. James Podjechał po nią. Wsiadła, całując do w policzek na powitanie i ruszyli w drogę. Stresowała się...Ale było czym?
Nawet jeśli, to mogłoby to być minimalne zdenerwowanie, tymczasem ona trzęsła się, jakby w samochodzie było śniegu po czubek nosa.
Po około 40 minutach wysiedli z samochodu. Widząc jej zdenerwowanie złapał jej prawą dłoń uśmiechając się pokrzepiająco. Ona chcąc pokazać jej śmiałość, zapukała do drzwi. Otworzyła jej przepiękna kobieta. Za nią stanął po chwili mężczyzna o cudownej postawie. Jej czerwona sukienka i jego szare włosy oraz garnitur sprawiały, że prezentowali się zabójczo.
-Dzień dobry-brunetka chciała być kulturalna i wyciągnęła dłoń. Została zmierzona od czubka głowy po palce po czym mężczyzna ujął jej dłoń z uśmiechem. Żona spojrzała na niego, po czym skierowała się do kuchni.
 Zasiedli przy stole. Atmosfera była gęsta tak bardzo, że z łatwością można ją było kroić nożem. Służąca, ubrana w skąpe ubrania podała indyka. Mimowolnie wzrok Jamesa skierował się na tył czerwonowłosej służki rodziców, podobnie było ze spojrzeniem jego ojca. Maja wywróciła oczami, widząc tę prześmieszną sytuację, ale już po chwili żona swojego niezbyt wiernego męża zaczęła rozmowę o pracy Mai. Kobiecie słysząc, że jest diagnostykiem, od razu poprawiło się nastawienie. Bóg wie, co przedtem myślała. Dla pieniędzy z nim jest?...Pozostawmy to bez komentarza.
Reszta działa się bez ceregieli. Przepytywanie jak w klasie.
Nie obyło się bez incydentów, jak Moira, czerwonowłose cudo, wylała przypadkowo sok na spodnie koło krocza Jamesa i próbowała go wytrzeć, oczywiście bez jakichkolwiek skrupułów. Po zaskakującej kolacji Maja miała ochotę tylko i wyłącznie położyć się spać. Oczywiście nie mogła, bo-jak musiało się okazać-jutro nie byłoby mleka do porannej kawy. Postanowiła się przejść chodnikiem koło plaży do najbliższego sklepu monopolowego. Po drodze, wracając zapatrzyła się na piaszczystą, mieniącą się blaskiem plażę.

Nagle spostrzegła młodszą siostrę rozmawiającą z trochę wyższym blondynem w zielonej kurtce i dłońmi w kieszeniach. Podeszła bliżej, żeby choć trochę podsłuchać. Wyraźnie się o coś sprzeczali. Mężczyzna stał tyłem, mówił dość delikatnym, lekko załamanym, ciepłym głosem próbując skończyć kłótnię, którą wywoływała dziewczyna. W pewnym momencie młodsza Łopuszyńska odwróciła się na pięcie i oparła o barierkę patrząc na zachód słońca, widocznie chcąc ochłonąć. Jednak mężczyzna podszedł do niej od tyłu i ją objął, a co za tym idzie, dziewczyna struchlała i zaczęła płakać.
Brunetka podeszła, a raczej przyczołgała się bliżej chcąc coś usłyszeć.
-Kocham cię-blondyn powiedział pół głosem pełnym emocji-Kocham, rozumiesz?
-Dobrze, wiesz, że ona mnie za to zabije-powiedziała nastolatka kładąc dłonie na torsie mężczyzny i wsłuchując się w bicie jego serca.
-Porozmawiam z nią. Wyjaśnimy wszystko. Tylko powiedz mi jedną rzecz. Kochasz mnie?-spytał mężczyzna  patrząc jej w oczy.
-Tak, Kendall. Powiedziała muskając jego wargi.