Obudził ją dzwonek telefonu. Niechętnie otworzyła oczy i przeniosła wzrok na komórkę. To nagły wypadek w szpitalu. Ale tak żeby o 4:00?! Niemrawo ruszyła do szafy i zakładając pierwszą lepszą rzecz poszła do Lili. Ledwo żywej małej siostrze powiedziała, że musi jechać do jakiegoś pacjenta i że dziewczyny mogą przychodzić o której chcą, na stole w kuchni są pieniądze na jakąś kolację, a obiad jest w lodówce. Obiecała też, że wpadnie na jakieś 2 h i się zmyje. Pobiegła do samochodu i po niedługim czasie była w gabinecie House'a. Usiadła cicho przy stole, tak, by nie przeszkadzać w pisaniu na tablicy.
-Ninja przybył-powiedział Greg odwracając wzrok ku brunetce.
Dziewczyna zarumieniła się widząc parę nieziemsko przesyconych błękitem oczu.
-Ninja przybył-powiedział Greg odwracając wzrok ku brunetce.
Dziewczyna zarumieniła się widząc parę nieziemsko przesyconych błękitem oczu.
-Objawy grypodobne. No, myśleć!-pośpieszał ich House.
-No nie wiem...Może grypa?-spytał z przekąsem Chase. Wiadomo było, że jeżeli House wziął ten przypadek nie byłaby to zwykła grypa. Maja spojrzała na tablicę.
"Gorączka, dreszcze, bóle głowy, stawów, tiki mięśni, sztywność stawów"
Podczas gdy wszyscy się wykłócali, czy Chase jest idiotą czy też ma rację brunetka milczała.-Kim jest z zawodu?-spytała cicho.
-CIEPŁO!-krzyknął Gregory jakby był chory na umyśle.
-Leśniczy-szybko rzuciła Cameron-ale co to ma wspólnego....
-Borelioza?-kontynuowała Łopuszyńska z wzrokiem wciąż skierowanym na House'a.
-Nie ma czerwonych śladów-powiedział do tej pory cichy Foreman.
-Bóle głowy....-zaczęła brunetka.
-CIEPLEJ!-zawtórował jej.
-Chodźcie za mną-po kilku minutach dziewczyna i ruszyła do mężczyzny. Zaczęła szukać w jego czuprynie. I znalazła.
-Zaczerwienienie o średnicy kilku centymetrów, lekko wypukłe, ciepłe, bolesne przy dotyku, jaśniejszy od środka. Typowy rumień po ukąszeniu kleszcza.-powiedziała zostawiając osłupiałych współpracowników i patrzącego przychylnym wzrokiem pół-szefa ruszając do Jamesa. Ostatnie co dosłyszała to "No i skróciła zabawę!" zza pleców.
Znalazła salę Jamesa i pukając, weszła do środka. Bruneta odwiedził gość, konkretniej Kendall.
-Mówię ci, jest naprawdę wspaniała.-usłyszała tylko końcówkę rozmowy.
-Kto?-Łopuszyńska była ciekawa.
-Nowa dziewczyna Kendalla-wydał Schmidta brunet, za co dostał lekko w bok.
-James, to ja lecę, widzimy się po południu.-powiedział i ruszył do drzwi, zatrzymując się przy nich na chwilę-A tymczasem się nie połknijcie!-dodał z uśmiechem i opuścił pokój, w której pozostała dwójka.
-Dzisiaj zostaję z tobą. Lili zostaje się z dziewczynami. Podobno też poznała chłopaka-Maja usiadła na skraju łóżka-Lepiej się czujesz?-spytała odgarniając mu grzywkę.
-Pewnie-uśmiechnął się-Twój szef był tu ostatnio-powiedział z uśmiechem. Czekajcie.House tu był i on na wspomnienie wizyty się uśmiecha?
-Ale jak to?-dziewczyna zmarszczyła brwi. Co przełożony z diagnostyki robił u Jamesa, skoro jej nie było w pracy?
-Tak to. Był tu i mówił, że jutro mnie wypuszczą-dodał entuzjastycznie. Dziewczyna postanowiła nie martwić się i cieszyć z brunetem. Miło rozmawiali jeszcze przez godzinę, po czym James poprosił Maję o załatwienie kilku spraw. Wzięła jego czarną brykę i ruszyła na miasto. Załatwiła kilka formalności i ruszyła do domu.Akurat dziewczyny w tym czasie wybrały się do centrum handlowego i na lody, więc mogła szybko posprzątać porządnie cały dom i powkładać do lodówki wcześniej zrobione zakupy. Szybko przebrała się z roboczych ciuchów i pobiegła do szpitala, gdzie siedzieli chłopcy.
-Hej-machnęła im wchodząc do pomieszczenia i ściągając okulary.
-Hej-odpowiedzieli chórem. Są bardzo zgodni.
Maja usiadła na krześle odrobinę dalej by popatrzeć na ich uśmiechy. Dopiero po trzydziestu minutach przypomnieli sobie, że w tym małym pomieszczeniu oddycha także Łopuszyńska. Nie miała im tego za złe. Byli wspaniali. Wyszli dopiero wieczorem, a dziewczyna została z Jamesem. Opowiadali sobie żarty, uśmiechali się, mówili, jak im minął dzień....Gładko przechodząc z tematu na temat nie zauważyli, jak zegar wybił północ.
-Panie Maslow, czas do łóżka.-powiedziała do siedzącego na przeciw czekoladowookiego.
-Pod jednym warunkiem, pani doktor-zbliżył się delikatnie, kładąc jej rękę na ramieniu.
-Pacjenci nie wyznaczają warunków-uśmiechnęła się brunetka.
-Widocznie jestem wyjątkiem-przyciągnął ją lewą dłonią-Pani, kładzie się ze mną.-uśmiechnął się i nawet nie dając jej czasu na przetworzenie tego, co właśnie powiedział, pociągnął ją za biodra i ułożył obok siebie. Gdy próbowała wstać, zaczął ją łaskotać, więc nie mogła się ruszyć. Po chwili uspokoili się.Przełożył jej rękę przez pas. Ucałował w czoło i szepnął czułe "Dobranoc". Jego pięknie mieniące się oczy. Jego szeroki uśmiech. Jego miętowy oddech. Jego intensywne perfumy. Teraz wszystko było na swoim miejscu...
Znalazła salę Jamesa i pukając, weszła do środka. Bruneta odwiedził gość, konkretniej Kendall.
-Mówię ci, jest naprawdę wspaniała.-usłyszała tylko końcówkę rozmowy.
-Kto?-Łopuszyńska była ciekawa.
-Nowa dziewczyna Kendalla-wydał Schmidta brunet, za co dostał lekko w bok.
-James, to ja lecę, widzimy się po południu.-powiedział i ruszył do drzwi, zatrzymując się przy nich na chwilę-A tymczasem się nie połknijcie!-dodał z uśmiechem i opuścił pokój, w której pozostała dwójka.
-Dzisiaj zostaję z tobą. Lili zostaje się z dziewczynami. Podobno też poznała chłopaka-Maja usiadła na skraju łóżka-Lepiej się czujesz?-spytała odgarniając mu grzywkę.
-Pewnie-uśmiechnął się-Twój szef był tu ostatnio-powiedział z uśmiechem. Czekajcie.House tu był i on na wspomnienie wizyty się uśmiecha?
-Ale jak to?-dziewczyna zmarszczyła brwi. Co przełożony z diagnostyki robił u Jamesa, skoro jej nie było w pracy?
-Tak to. Był tu i mówił, że jutro mnie wypuszczą-dodał entuzjastycznie. Dziewczyna postanowiła nie martwić się i cieszyć z brunetem. Miło rozmawiali jeszcze przez godzinę, po czym James poprosił Maję o załatwienie kilku spraw. Wzięła jego czarną brykę i ruszyła na miasto. Załatwiła kilka formalności i ruszyła do domu.Akurat dziewczyny w tym czasie wybrały się do centrum handlowego i na lody, więc mogła szybko posprzątać porządnie cały dom i powkładać do lodówki wcześniej zrobione zakupy. Szybko przebrała się z roboczych ciuchów i pobiegła do szpitala, gdzie siedzieli chłopcy.
-Hej-machnęła im wchodząc do pomieszczenia i ściągając okulary.
-Hej-odpowiedzieli chórem. Są bardzo zgodni.
Maja usiadła na krześle odrobinę dalej by popatrzeć na ich uśmiechy. Dopiero po trzydziestu minutach przypomnieli sobie, że w tym małym pomieszczeniu oddycha także Łopuszyńska. Nie miała im tego za złe. Byli wspaniali. Wyszli dopiero wieczorem, a dziewczyna została z Jamesem. Opowiadali sobie żarty, uśmiechali się, mówili, jak im minął dzień....Gładko przechodząc z tematu na temat nie zauważyli, jak zegar wybił północ.
-Panie Maslow, czas do łóżka.-powiedziała do siedzącego na przeciw czekoladowookiego.
-Pod jednym warunkiem, pani doktor-zbliżył się delikatnie, kładąc jej rękę na ramieniu.
-Pacjenci nie wyznaczają warunków-uśmiechnęła się brunetka.
-Widocznie jestem wyjątkiem-przyciągnął ją lewą dłonią-Pani, kładzie się ze mną.-uśmiechnął się i nawet nie dając jej czasu na przetworzenie tego, co właśnie powiedział, pociągnął ją za biodra i ułożył obok siebie. Gdy próbowała wstać, zaczął ją łaskotać, więc nie mogła się ruszyć. Po chwili uspokoili się.Przełożył jej rękę przez pas. Ucałował w czoło i szepnął czułe "Dobranoc". Jego pięknie mieniące się oczy. Jego szeroki uśmiech. Jego miętowy oddech. Jego intensywne perfumy. Teraz wszystko było na swoim miejscu...