poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 21

Nastała niezręczna cisza, którą pierwszą przerwał blondyn.
-Lili to moja...
-Koleżanka-przerwała mu wpół zdania Liliana.-Aurora poznała nas na spacerze- dodała przeciągłym tonem. Mimo, iż nie brzmiało to wiarygodnie,  nikt nie roztrząsał tematu. Wszyscy śmiali się i jedli kiełbaski. Na początku chłopcy skakali na trampolinie, jak małe dzieci, a później zrobili zawody w jedzeniu pianek, co oblali kilkoma piwami na jednego. Tylko Lili była spięta i cicha. Reszta balowała do rana. Pod koniec imprezy, pijackim bełkotem próbowali wyśpiewać równo nuty, ale gdy Alexa nie mogła już utrzymać Carlosa w pozycji pionowej, postanowiła ich porozwozić. Wszyscy zmęczeni, ale szczęśliwi odjechali rano, a młodsza z sióstr zasnęła jak kamień. Roześmiany Maslow bujał się na boki i szedł podparty o równie pijaną przyjaciółkę. Po kilku próbach, wreszcie weszli po schodach i ledwo dobrnęli do łóżka. Gdy w końcu mężczyzna mógł spokojnie spocząć, jego partnerka cały czas się wierciła co skutkowało tym, że oboje wpadali w śmiech nie do opanowania i tak w kółko. W końcu dziewczyna położyła się na torsie bruneta i oboje zasnęli.
Rano obudził Maję rumor z dołu. Ubrała satynowy, krótki szlafroczek i zeszła do kuchni. To była Lili, która kończyła szykować naleśniki. Była tajemnicza i milcząca. Jedyne, co powiedziała, dotyczyło tego, że wychodzi i mają na nią nie czekać z obiadem. Gdy młoda wyszła, James zszedł na dół. Zjedli śniadanie i postanowili się zająć pracą Jamesa. Pozostało sporo papierów do uzupełnienia, ale skończyli do szesnastej. Brunetka podrzuciła pomysł spaceru, który niezmiernie podobał się Maslowowi. Ubrali się w niewygniecione ubrania i wyszli. Spacerowali przez park podziwiając rozkwitające roślinki i tętniące życiem trawy. Dzieci cieszące się dzieciństwem biegały wokół ich nóg krzycząc coś niezrozumiale. Zwierzęta doskonale się bawiły, a starsze osoby czerpały radość z ciepłej temperatury i wspaniałej pogody. Dziewczyna pociągnęła chłopaka za rękę idąc w stronę centrum parku. Mężczyzna nie wiedział, gdzie go ciągnie, ale postanowił nie dopytywać. Dziewczyna zatrzymała się przed pięknie wyrzeźbioną fontanną opierając dłoń na jego torsie. Spojrzała w jego brązowo zielone oczy i przygryzła dolną wargę. Mężczyzna wpadł w trans wpatrując się tylko w długie, czarne,trzepoczące rzęsy okalające niezwykle piękne, błękitne oczy.
Nagle dziewczyna wykonała niespodziewany ruch i chlapnęła Jamesa odrobiną zimnej wody. Teraz, jego skóra miała na sobie błyszczące się w słońcu krople przejrzystej wody. Dziewczyna wyczekiwała na jego reakcję uśmiechając się dumnie. Dopiero gdy po chwili mężczyzna przetworzył, co się właśnie stało, zmienił minę na grobowo poważną. Dziewczyna odrobinę się przestraszyła, jednak postanowiła udawać, że nie zauważyła zmiany mimiki twarzy przyjaciela i wciąż z tym samym, choć mniej pewnym uśmiechem wpatrywała się w spływające krople bezbarwnej cieczy.  Mężczyzna nieznacznie się zbliżył i wykonał zamaszyste pociągnięcie dłonią, uprzednio nabierając tam dwa razy więcej wody niż Łopuszyńska, w czego skutek dziewczyna miała całe mokre włosy, z których życiodajna substancja spływała jej na rumiane policzki. Już po chwili ganiali wokół okrągłej fontanny chlapiąc wodą na wszystkie strony. Mimo, iż starsze panie z niezadowoleniem kręciły nad nimi głowami, oni mieli je w poważaniu i dalej wprawiali dzieci w osłupienie bawiąc się lepiej od nich. Jak można się domyśleć, do domu wracali zaznaczając chodniki mokrym śladem. Do domu weszli wciąż roześmiani, ale to, co tam zastali, było zadziwiające. W korytarzu stali Kendalla i Lili rozmawiający o Bóg wie czym. Blondyn wyraźnie próbował rozładować napięcie, a dziewczyna poddenerwowana zahaczała wzrok o każdy mebel w pomieszczeniu.
-Hej?-spytał niepewnie James łapiąc brunetkę za dłoń. W tym momencie dwójka odwróciła się w ich stronę przerażonymi oczyma
-Hej-powiedział niepewnie Schmidt.
-Nie chcę być niemiły, ale po co wpadłeś?-zagadnął Kendalla brunet. Blondyn nerwowo spojrzał na buty, po czym podniósł wzrok i już pewniej odpowiedział.
-Zgubiłem teksty do nowych piosenek. Dobrze wiesz, że producent mnie zabije, jak nie będę umiał zaśpiewać choćby jednej nuty, więc próbowałem wytłumaczyć Lili, jak wyglądają i czy mogę je skserować.-w jego głosie można było wyczuć nutę zmieszania i zawahania. Mimo to, Maslow poszedł na górę i wrócił po chwili niosąc dodatkowe, zapełnione tekstem kartki. Blondyn podziękował i po zaproszeniu na kawę oświadczył, że musi iść, więc domownicy jedynie odprowadzili go wzrokiem. Mai i Jamesowi wydawało się to podejrzane. Szczególnie, że zachowanie blondyna nie wskazywało na to, żeby wpadł tu na moment, żeby skopiować treść piosenki, ale postanowili, że dopóki nie dowiedzą się, o co chodzi, nie będą dopytywać.
Zapowiadał się ciekawy czas.

niedziela, 9 listopada 2014

rozdział 20

-Witam szanowną panią-te słowa były pierwszymi, jakie Maja usłyszała tego dnia.
-Witam drogiego pana-uśmiechnęła się otwierając szerzej oczy, które właśnie przyzwyczajały się do rozświetlonego pomieszczenia. Mężczyzna wstał i podszedł do okna, wyglądając przez nie.
-Piękny dziś dzień-oświadczył po momencie ciszy-co powiedziałabyś na grilla?-dodał entuzjastycznie. Łopuszyńska widząc jego uśmiech oczywiście nie mogła mu odmówić.
Ranek zleciał im leniwie, na rozmowie i leżeniu. Około południa, dziewczyna ruszyła po rozpałkę do miasta i podwiozła ją do domu informując siostrę, że wpadną dziś przyjaciele Jamesa, między innymi Carlos z Alexą. Lili machnęła na to ręką mówiąc, że i tak się stąd nie rusza, bo Emilie i Aurora musiały jechać na badania i ma mnóstwo wolnego czasu.
Zaprosiła Kendalla, Logana, Carlosa i Alexę. Nie potrzebowała zbędnych gości.
Ustalili godzinę przybycia, czyli szesnastą, więc wszystko było jasne. Dziewczyna przygotowała ubrania, w czym pomogła jej Liliana, więc Maja mogła spokojnie ruszyć do szpitala. Była zaledwie czternasta, gdy zauważyła Jamesa czekającego na parkingu z torbą.
-Mogłeś zaczekać, przyszłabym i...-zaczęła, gdy wyskoczyła z samochodu, ale jej wypowiedź przerwał pocałunek. Maslow delikatnie ułożył dłonie na jej biodrach. Od słodyczy aż zakręciło jej się w głowie i wbiła mężczyźnie paznokcie w policzki, na których był dwudniowy zarost. Skończył z uśmiechem pełnym satysfakcji i ruszyli do samochodu. Oczywiście nie obyło się bez problemów, takich jak natarczywi paparazzi, ale dla człowieka unikającego ich przez dłuższy czas, to błahostka.
Po krótszym niż mogło by się zdawać czasie dotarli do posiadłości Maslowa. Brunet przekraczając próg domu, przymknął oczy i odetchnął z widoczną na twarzy ulgą.
-James!-krzyknęła uradowana Lili rzucając mu się na szyję. Przez ten krótki okres czasu, spędzała mnóstwo czasu z Maslowem i jak się można domyśleć, sporo z nim rozmawiała. Nic dziwnego, że przywiązała się do człowieka, który dał jej lepsze perspektywy, nauczył języka, poznał z ludźmi i zapewnił stabilną przyszłość. Jakby to ujął "Nie zapominając o moim wrodzonym wdzięku"-zapewne dodał by do tego jeden z najpiękniejszych uśmiechów.
Mężczyzna odwzajemnił uścisk zrzucając torbę.
-Zobacz, czego się nauczyłam-nastolatka pociągnęła mężczyzną w stronę ogrodu, a brunetka skomentowała to ze śmiechem idąc w ich kierunku. Gdy przekroczyła tarasowe drzwi zobaczyła siostrę robiącą salto, które zakończyła pięknym szpagatem.
-No nieźle, widać, że słuchałaś-powiedział dumny brunet przybijając jej piątkę, po czym sam ruszył na trampolinę.
-Tylko uważaj na ...-chciała krzyknąć Maja.
-TAK, WIEM, RANĘ!-krzyknął w jej stronę James wykonując rozmaite triki z jej siostrą.
Dziewczyna ruszyła w stronę domu, kręcąc z uśmiechem głową i wyciągnęła mięso na grilla, sałatkę oraz sprawdziła deser. Zbliżała się wyznaczona godzina. Dziewczyna ruszyła na górę, do garderoby, gdzie czekały na nią stosowne ubrania, które bez trudu, szybko wciągnęła na siebie. Po ułożeniu fryzury, wyjrzała przez okno. Lili już była przebrana. Pierwsi byli państwo Pena.
-Alexa!-krzyknęła Lili szczęśliwa na ich widok-O, i wujek Carlos!-jej uśmiech był jeszcze szerszy niż przed kilkoma chwilami.
-Czemu ja nie jestem wujkiem?-zastanowił się James.
-Jak możesz być wujkiem i szwagrem jednocześnie?-odpowiedziała pytaniem Lili. Łopuszyńska spojrzała na niego z uśmiechem, co odwzajemnił także zakłopotany Maslow.
Drugi przybył Henderson. Już po kilku minutach od poznania Lili dogadywali się jak brat z siostrą. Ostatni, jak się można spodziewać spóźniony, przybył Kendall. Przekraczając próg domu, zaczął:
-Sorka za spóźnienie, ale musiałem....Lili?-spytał zdziwiony.
-Ke...Kendall?-spytała równie zszokowana dziewczyna. Maja z Jamesem spojrzeli po sobie.
-Skąd wy się znacie?-spytali równocześnie Maslow i Łopuszyńska. Zapowiadało się ciekawie....