Tak jest, szefie.

Dla Sandry ;*

Miał na imię James.
Jego czekoladowe, gładkie pasma zawsze układały mu się na czole w pozornie niedbałą grzywkę. Na jego przenikliwe, pełne uczucia spojrzenie cudownych, czekoladowo-zielonych oczu czyhało wiele kobiet z biura.
Gdy przechodził korytarzem przed jej stanowiskiem pracy, wychylała się by spojrzeć na jego wspaniały uśmiech i by usłyszeć jego aksamitny głos, który zawsze mówił "Dzień dobry, Jennifer!", na którego dźwięk jej policzki przybierały kolor dorodnej róży.
Gdy zmierzał w jej kierunku, zawsze nerwowo poprawiała perfekcyjnie dopasowaną spódnicę i przygryzała idealnie umalowane na delikatny róż wargi.
Była o niego odrobinkę zazdrosna. Na przykład, gdy przechodził koło innych pracownic i czasem je zagadywał, w swój zawadiacki sposób, a one usilnie próbowały nawiązać z nim dłuższą rozmowę, co zazwyczaj kończyło się fiaskiem.
Gdy pewnego dnia, a raczej wieczora jej seksowny szef wezwał ją do gabinetu, nie miała najbledszego pojęcia, dlaczego. Może dlatego, że starała się o awans? Zapukała w drzwi z plakietką "James Maslow's Office". Jak tylko usłyszała "Proszę", weszła niepewnie stawiając stopę za stopą.
-Witam. Chciał mnie pan widzieć?-spytała z wyczuwalnym stresem w głosie. On wskazał na krzesło, które odsunął, więc stawiając powoli kroki, przepełnione strachem, doszła do wskazanego miejsca i usiadła.
-Jak pani wie nasze grupy nie są zbytnio związane ze sobą. Nie rozmawiają i wlepiają swój wzrok we mnie. Zdaję sobie z tego sprawę.-powiedział patrząc jej w oczy.
"Ciekawe, czy moje zainteresowanie też zauważył"-pomyślała.
-A co w związku z tym, szefie?-spytała z suchym gardłem.
-Potrzebuję twojej pomocy z wyjazdem integracyjnym.
-Wyjazdem?-zdziwiła się.
-Tak-potwierdził twardym głosem-wyjeżdżamy do lasu, na camping w środku parku linowego i obok jeziora. Zorganizujesz pobyt, opłacisz z firmowego budżetu i załatwisz autokar-powiedział beznamiętnie. Jak sobie zażyczył, tak zrobiła. Była zmęczona, ale dopiero gdy wszystko było dopięte na ostatni guzik, mogła spokojnie spać. Czas aż do wyjazdu przeleciał tak szybko jak piasek przez otwarte dłonie.
Obudziła się rankiem, szybko nałożyła na siebie jeansowe rurki, białą koszulę i po wychodząc narzuciła na ramiona szarą marynarkę i czarne baleriny. Gdy dotarła do autobusu, który miał ich zawieźć do ośrodka, napotkała duży zgiełk. Postanowiła poczekać. Wiele pracownic pchało się do autobusu popychając się nawzajem, a mężczyźni już siedzieli na siedzeniach. Była przedostatnią osobą, jaka wsiadła. Miała zamiar poczekać na sam koniec, ale w ostatniej minucie przepuścił ją James.
-Witamy na pokładzie panno Trump-uśmiechnął się jej szef, na co kiwnęła głową, a jej kąciki ust poszybowały w górę. Gdy weszła do środka były tylko dwa miejsca wolne, i to obok siebie, więc jak można się domyśleć, utknęła ze swoim szefem. Droga zleciała jej krótko, te cztery godziny minęły jak minuta, kiedy wpatrywała się w śpiącego Maslowa.
Gdy dotarli do ośrodka, okazało się, że ma pokój obok samych mężczyzn i na przeciwko bruneta, więc musiała się liczyć z zazdrosnymi i tęsknymi spojrzeniami. Oraz zapewne z syfem w wspólnej łazience, która była jedna na 4 pokoje.
Pierwszy dzień upłynął w parku linowym. Gdy wchodziła na wysoką atrakcję, okazało się, że partnerem przydzielonym jej, jak można było się domyśleć, James. Kurczowo trzymała się jego ramienia przez cały ten czas,  a on zagadywał ją, żeby tylko nie myślała jak wysoko się znajduje. Na obiedzie usiedli razem, ale wiele dziewczyn przysiadało się i zagadywało partnera do rozmowy Jennifer.
Drugiego dnia, jak i trzeciego był kursy i konkursy. Czwartego było szkolenie z robienia sztucznego oddychania. Piąty dzień cała grupa spędziła na plaży, gdzie każda dziewczyna patrzyła ukradkiem na umięśnionego szefa, ale żadna nie chciała spędzić w wodzie więcej czasu jak 10 minut, by nie zniszczyć makijażu, fryzury, by skóra jej się nie pomarszczyła czy-co najważniejsze-szczycić się sylwetką oraz skąpym kostiumem kąpielowym.
-Jenn, skaczesz?-zawołał Maslow do dziewczyny. Ona z uśmiechem odwróciła się i już biegła w jego stronę. Skakali cały dzień, po którym wrócili roześmiani do hoteli. Następnego dnia przecierali szlaki po lasach i grali drużynowo w paintballa. Słońce było niemiłosierne, ale każdy dobrze się bawił.
Wieczorem miała być impreza, ale gdy dziewczyna tylko wstała z łóżka by zobaczyć czy wzięła jakąkolwiek sukienkę na tę okazję zadzwonił jej hotelowy telefon.
-Jenn?-spytał męski głos.
-James?-spytała Trump
-Przyjdź do mojego pokoju jeśli możesz.-powiedział Maslow i rozłączył się. Dziewczyna wchodząc do jego pokoju omal nie wybuchła śmiechem. BYŁ CAŁY SPALONY! Czerwień na jego ciele miała podobny odcień do dorodnego pomidora.
-Czy masz może jakiś pomysł, jak się tego pozbyć?-spytał śmiertelnie poważnym tonem. Już za minutę pojawiła się z maścią, która sprawiała, że z czerwonej skóry już w 30 minut powstawała piękna opalenizna. Gdy James zaczął rozsmarowywać ją po ciele, chciała opuścić pokój, ale zatrzymał ją basowy głos szefa.
-Czy możesz mi pomóc?-wskazał na swoje plecy. Uśmiechnęła się ciepło i nałożyła na rękę trochę chłodnej, przezroczystej mazi, którą zmysłowo nałożyła na jego plecy.
-Jesteś cudotwórczynią.-odwrócił się do niej przodem, czym kusił ją niemiłosiernie.
-Do zobaczenia na imprezie, szefie-mrugnęła do Maslowa wychodząc z jego pokoju. Gdy weszła do pokoju jej pierwszym kierunkiem była szafa. Wybrała krótką, czerwoną sukienkę, spięła włosy w koka i założyła buty na płaskiej podeszwie, po czym ruszyła na dół. Na parkiecie tańczyło mnóstwo osób, więc dała się porwać muzyce. Poruszała seksownie biodrami w rytm melodii, gdy nagle na kogoś wpadła, a tym kimś był Jamie. Wypili po kilka kieliszków wódki i po trzech godzinach zmyli się z potańcówki. Pijani ledwo doszli do pokoju bruneta, a od razu przeszli do rzeczy.
Mężczyzna brutalnie wpił się w jej usta, na co wydała zduszony jęk. Gdy złapał na końce jej sukienki i zaczął podwijać ją do góry, przygryzła mu wargę. Już po momencie ubranie wylądowało w kącie, podobnie jak szary t-shirt Maslowa. Podeszli do łóżka po drodze strącając obuwie ze stóp. Jennifer popchnęła rozmarzonego szefa na łóżka i klęcząc, zębami ściągnęła jego spodnie wraz z bokserkami. Bezczelnie przejechała swoją delikatną dłonią po jego przyrodzeniu,a dla niego było to jak tortura.
-Oh, Jenn, nie przeciągaj-ponaglił ją.
-Tak jest szefie-mruknęła seksownie, po czym usiadła, nabijając się na jego erekcję.
Po wielu ruchach ich bioder doszli, w dokładnie tym samym momencie. Gdy opadła obok niego na łóżko, a on objął ją w pasie, musnęła jego wargi mówiąc:
-Mamy przesrane.
-Dlaczego?-zdziwił się.
-Bo nie mamy wymówki, dlaczego zniknęliśmy z imprezy-zaśmiali się nawzajem i zasnęli wtuleni w siebie.
*********************************************************************************
Tę niedogodność tłumaczę brakiem czasu. Przepraszam, ze tak krótko opisane ;-;


2 komentarze:

  1. "[...] Nie uratował młodego mężczyzny, który stracił przytomność uderzając głową w kierownicę. Nie uratował także dziecka, które płacząc umierało płonąc razem z tatą.- Przewodnik otarł ręką łzę, po czym mówił dalej. - Gdy policja i straż pożarna razem z karetką dojechały na miejsce, powiadomieni przez przejeżdżających kierowców, zastali dwa doszczętnie spalone wraki. Tydzień później pochowaliśmy dwie puste trumny."
    Czy James Maslow z synem miał szansę przeżyć? Czytaj Believe in Angels!
    http://btrwerka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń