Trafne spotkanie.

-Mocniej! James ! Ah!- Zarysowałaś jego pięknie wyrzeźbione plecy swoimi ostrymi paznokciami. Doszłaś. Czułaś to rozpalające uczucie wewnątrz siebie. Opadliście na łóżko, oddychając głośno.
   A jeszcze trzy godziny temu byłaś bez pracy. Pieniędzy. Domu.
   Noc była ciemna i chłodna. Szłaś z całym swoim dobytkiem, ciągnąć go w walizce i małej, czarnej torebce przewieszanej przez ramię. Twoi rodzice znowu się kłócili, a ty nie mogłaś tego znieść. W waszym domu były tylko wyzwiska lub jęki. Tak nie dało się żyć. Wolałaś spędzić życie pod mostem, niż w tamtym budynku, z tamtymi osobami. Byli jak obcy ci ludzie.
Przestępowałaś z nogi na nogę. Miałaś coraz to czarniejsze myśli. Było ciemno, zimno, niebezpiecznie.
Usiadłaś na chłodnej ławce obmyślając plan. Nie starczy ci na nocleg w pobliższych hotelach, a o tej porze nie złapiesz taksówki. Co ci podsuwają myśli? Zadzwonić do Jamesa? Nie. Twój honor ci na to nie pozwalał. Pozostawała nocka na twardej drewnianej ławce w parku. Położyłaś walizkę pod głowę i zaczęłaś wpatrywać się w gwiazdy. Po kilku minutach jakaś osoby pochyliła się nad tobą. Skądś znałaś ten cień.
-Julia?-spytała osoba. Już wiedziałaś kto to. Ten głos prześladował cię na każdym kroku, te oczy śniły ci się po nocach, a te usta to było twoje największe marzenie. To był on. James. Szedł z różą.O zgrozo, czemu musiałaś mieć tak przystojnego przyjaciela?
-Jezu, Julia, co ty tu robisz!-zmartwił się. Jeszcze tego tylko brak. Jego litości.
-Leżę.-opowiedziałaś beznamiętnie wpatrując się w niebo szukając jakichkolwiek konstelacji. Chłopak obok ciebie westchnął i wykonał zamaszysty ruch, po którym wisiałaś przewieszona na jego ramieniu krzycząc jak opętana.
-Ty idioto! Ty durniu! Puszczaj!- On nie słuchał. Sięgnął po twoją walizkę i zaniósł do domu, który znajdował się niedaleko. Dopiero gdy zamknął drzwi od swojego apartamentu mógł cię wysłuchać, ale tego nie zrobił.
Stałaś oparta o ścianę, a on stanął przed tobą z jedną ręką opartą przedramieniem o kremową ścianę, a drugą na twoim policzku. Twoje policzki się zaróżowiły, a usta lekko rozchyliły.
-A propo, wspominałem, że ta róża jest dla ciebie?-podał ci kwiat z czerwonymi aksamitnymi płatkami.
-Dziękuję-delikatnie zabłysły ci oczy. On powoli, subtelnie zbliżał swoją twarz ku twojej. Kilka centymetrów. Centymetr. Kilka milimetrów. Milimetr. I wreszcie odległość między wami zmniejszyła się do zera. Po krótkiej chwili pociągnął twoją wargę w dół i pieścił twoje podniebienie językiem. Teraz przełożył obie ręce na twoje biodra i lekko je gładził, a ty zarzuciłaś mu ręce na szyję. Niebo. Kiedyś w kościele słyszałaś o niebie. Podobno jest tam, gdzie odczujemy największą rozkosz. Więc to on był twoim niebem.
Niedługo potem złapał cię za pośladki i niespiesznie przeniósł na łóżko. Jak on może wywoływać u ciebie motyle jednym muśnięciem?
Postanowiłaś mu się odpłacić pięknym za nadobne. Przekręciłaś was tak, by to on był teraz na dole i złapałaś jego dłonie kładąc je nad jego głową. Obcałowywałaś cały jego tors schodząc to coraz niżej i niżej. Odpięłaś jego spodnie, ściągnęłaś bokserki i nie dając czasu Jamesowi na jakąkolwiek reakcję, przejechałaś językiem po jego przyjacielu. Sapnął z wrażenia. Przejechałaś po członku kilka razy ręką, po czym wróciłaś do całowania Maslowa. Ssałaś jego skórę szyi tak namiętnie, że zrobiłaś mu dość pokaźną malinkę.
Nie dał ci jednak długo nacieszyć się tą chwilą, bo spragniony twojej bliskości przekręcił was i nabił się aż do jąder. Jęknęłaś z odczucia mieszanki cierpienia jak i niebiańskich rozkoszy. Chwycił twoją lewą pierś i zaczął gwałtownie ściskać, a po prawej kreślił kółka.
-Mocniej! James ! Ah!- Zarysowałaś jego pięknie wyrzeźbione plecy swoimi ostrymi paznokciami. Doszłaś. Czułaś to rozpalające uczucie wewnątrz siebie. Opadliście na łóżko, oddychając głośno. Po chwili otulił cię swoimi silnymi ramionami.
-Nawet nie masz pojęcia, od jak dawna miałem ochotę to zrobić-szepnął ci prosto do ucha, gdzie na skórze poczułaś, jak się uśmiecha. -I już cię nigdy nie wypuszczę-powiedział całując twój jeszcze rozgrzany policzek.
-Nie martw się, nie będę uciekać.-szepnęłaś lekko unosząc kąciki ust...


1 komentarz: