Kobieta odpłynęła w świat fantazji. Przymknęła powieki dając ukojenie zmęczonym, opuchniętym oczom. Już nie czuła sączącej się krwi z dolnej wargi. Wyobraziła sobie łąkę, na której znajdują się wysokie dęby. Symbole siły. Tego, czego już jej braknie.
Podkulając nogi poczęła dalej marzyć. Wyobraziła sobie bujną trawę, pokrytą różnego rodzaju kwiatami. Gleba była urodzajna i miękka. Wędrując po niej wzrokiem natrafiła na przewrócony pieniek. Siedziało na nim trzech rosłych mężczyzn, jedzących dziczyznę. Dopiero teraz zauważyła, że w szczelinach widocznych pomiędzy ich ciałami można było dojrzeć piękne, szkarłatne płomienie. Dopiero po oderwaniu wzroku od ognia zauważyła resztę ludzi, chodzących wokół źródła ciepła. Pojawiły się także namioty ze skóry, ręcznie rzeźbione, kamienne naczynia. O pień jednego z potężnych drzew opierały się narzędzia pozwalające przetrwać ludności-broń. Włócznie różnej długości i zawsze z odmiennym zakończeniem. Pewna blondynka o miętowych oczach zaczęła wybijać dłońmi nieznany rytm o prosto zrobiony bębenek. Każdy człowiek ruszył do tańca. Dzikiego, nie ustalonego z góry, z zamaszystymi ruchami. Lecz ona nie zwracała większej uwagi na otoczenie. Jej wzrok skupił się głównie na płomieniach zajmujących drewno. Chciała podejść, poczuć jego ciepło, ale gdy zaczęła stawiać niepewne kroki w kierunku, wszystko się rozpłynęło. Jakby każdy element otoczenia porwała biała, gęsta mgła.
Powoli zatrzepotała długimi, gęstymi rzęsami. Jej błękitne oczy ponownie się zaszkliły.
Dopiero zauważyła, że siedzi skulona na chłodnym parapecie, w białych, grubych skarpetach i próbuje ukryć się w za dużym swetrze. Wiedząc, że czas na marzenie minął, podeszła do lustra szacując rany na swoim ciele i opracowując plan, jak je zakryć.
Liczne rany na nogach przykryje długimi jeansami i powie, że było jej zimno.
Sińce wokół nadgarstków...Odpowiednia biżuteria powinna zakryć niedogodności.
Ale wielka, fioletowa plama wokół jej prawego oka...Skóra w tym miejscu dość mocno pulsowałą. Nałoży maść chłodzącą. Tak. Ale...Przecież ona jest na dole. Razem z ... nim. A on wciąż wściekły i nieskory do rozmowy. Może nawet narobi sobie więcej kłopotów?
Cichym krokiem przemknęła z sypialni do łazienki. Apteczka. Gdzie jest apteczka?
Zaczęła szperać po szafkach szukając małej, białej walizeczki z czerwonym krzyżykiem. Znalazła!
Szybko ją otworzyła, mając nadzieję, że jeszcze choć trochę białej, zimnej substancji zostało, aby skrócić jej cierpienia. Tubka nie była pełna, ale jeszcze trochę wystarczyło. Musiało.
Podeszła do lustra, by dokładnie rozprowadzić maź. Gdy tylko spojrzała na swoje odbicie, zrobiła krok w tył omal nie przewracając się o chodniczek, rozpostarty przed prysznicem.
To będzie ciężki tydzień pełen pytań. Mimo, że piekielnie piekło, dziewczyna nie poddawała się i z niechęcią wmasowywała .... Zaraz, zaraz. Rytmiczne, szybkie postukiwanie. To były kroki. Szybkie, ciężkie, niechętnie stawiane. Przełknęła ślinę. Wyjrzała z łazienki ciekawa, gdzie stopy poniosą zmęczonego mężczyznę. Niefortunnie szedł w jej kierunku. Nie..Nie..Nie, proszę, tylko nie to. Stanęła z nim twarzą w twarz. Ich oddechy się zmieszały. Jej przerażony wzrok uciekał w każde, możliwe miejsce byle nie natrafić na jego oczy. Jego dłonie powędrowały na obolałe nadgarstki dziewczyny, delikatnie je opatulając. Przyciągnął do siebie dziewczynę, mimo, że stawiała opór. Jego oczy, przedtem tak bezlitosne i zimne, zaszły łzami, gdy zobaczył, jaki wielki ból sprawił kobiecie, którą przyrzekał kochać nad życie i chronić za wszelką cenę.
A jego miękkie, malinowe usta otworzyły się. Jedyne, co zdołał, to wyszeptać ciche "Przepraszam kochanie"...
Ejj poryczałam sie na koncu :'( ale jak on mógł ją pobić? Boże biedna dziewczyna :(
OdpowiedzUsuńZdecydowałam się kontynuować historię na wattpad, so jeśli chcesz zobaczyć, to https://www.wattpad.com/story/40282957-roses-are-red-violence-is-blue
Usuń