wtorek, 28 stycznia 2014

rozdział 5

O drzwi stał oparty o framugę Maslow z wyraźnym uśmieszkiem na ustach.
-Od kiedy tak tam stoisz?-krzyknęła schodząc z materaca do wody.
-Niedługo.-usiadł na tarasowym, lnianym fotelu w kolorze jego skóry.
-Chodź, woda jest taka ciepła-zachęcała go. Chłopak mrugnął do niej i wyszedł, by wrócić za kilka minut w samych kąpielówkach. Delikatnie wchodził do ciepłej wody i popłynął do niej. Ona zaczęła go chlapać, z czego wywiązała się mała, wodna wojna. W końcu Łopuszyńska poddała się.
-Kiedy w ogóle zaczyna się impreza?-spytała wyciskając wodę z włosów.
-Około 18:00. Wiem, że jesteś w tym nowa, więc wezwałem posiłki.-mrugnął do niej.
-Wciąż nie rozumiem, czemu mnie zabierasz na oficjalne bankiety. Może i mam maniery, ale jestem tylko spełnieniem obietnicy.-zdziwiona powiedziała, nim pomyślała o konsekwencjach. Spodziewała się krzyku, zdenerwowania, jakichkolwiek impulsywnych, negatywnych wydarzeń, jednakże James bardzo ją zdziwił.
-Ponieważ to część twojej pracy, a dla mnie to przyjemność-mrugnął. Znów ułożyła się na materacu z zamiarem opalenia swojej anemicznie białej skóry, a on dla rozładowania napięcia dodał:
-Wiesz, mnie nie przeszkadzałoby, gdybyś opalała się topless.-za tą uwagę oberwał odrobiną wody i ciętą ripostą.
-Nie mogłoby ci to przeszkadzać, ponieważ mnie twoje topless nie przeszkadza-powiedziała sarkastycznie-ponadto tylko geje by się nie cieszyli.-dodała z uśmieszkiem. Rozłożyła się wygodnie. Leżała nie wiadomo ile, nasłuchiwała tylko jak James pływa w tą i spowrotem, jakby jego energia nie miała końca. W końcu do pozycji siedzącej zerwał ją damski głos.
-James, już wyglądasz jak superman, większych mięśni nie będziesz miał-słowa wypowiedziane z nutą ironii i delikatnym, słodkim śmiechem zdziwiły Maję.
Zobaczyła piękną, roześmianą blondynkę. 
-Kto to?-spytała Maslowa. W głębi poczuła takie nieprzyjemne ukłucie...Coś takiego jak zazdrość....
-Hej.-podeszła z wielkim uśmiechem na ustach.-Jestem Alexa Vega. Pewnie już poznałaś mojego chłopaka, Carlosa-mrugnęła. Kamień spadł jej ze zmartwionego serca. Dopiero w tym momencie uśmiechnęła się szeroko i podała dziewczynie ręke, wychodząc z wody. Mimo, iż wiedziała już kim jest, wciąż nie wiedziała w jakim celu tu przyszła. Zdziwiona pokierowała wzrok ku Jamesowi, który widząc jej zmieszanie szybko odpowiedział.
-No co? Mówiłem, że wezwałem posiłki-mrugnął. Był bardzo usatysfakcjonowany i miał nadzieję, że dziewczyny zostaną przyjaciółkami. Brunetka zwróciła się do blondynki:
-Ja jestem Maja, dziewczyna Jamesa jak już pewnie wiesz-rzuciła spojrzenie na bruneta. Na słowo dziewczyna Maslowowi zaczęło szybciej bić serce i dostał rumieńców na twarzy. Czemu tak reagował?
-Mogę ją porwać na zakupy?-uśmiechnęła się Lex. Mężczyzna lekko skinął głową.
-Do zobaczenia Jamie-uśmiechnęła się Maja i musnęła delikatnie jego wargi.
 Brunetka zarzuciła na siebie biały t-shirt i jeansowe, krótkie spodnie, oraz zwyczajne trampki i wyszła z blondynką. Uśmiechnięte od ucha do ucha zaczęły swobodną rozmowę. Ot o takich codziennych, monotonnych sprawach. Podjechały pod galerię. Nie miały zbyt wiele czasu, więc nie ociągały się zbytnio.  W czasie zakupów, jak i powrotnej drogi śmiały się przez większość czasu i plotkowały. Gdy wróciły do rezydencji Maslowa biegiem udały się na górę. Minęły tylko chłopaka w drzwiach z kanapką. Rzuciły mu krótkie cześć, a Majka dodała dla efektu "Misiu" lecz została pociągnięta przez blondynkę w stronę garderoby. Alexa skumulowała wszystkie swoje pomysły by wymyślić jakiś niespotykany makijaż dla jej słowiańskiej urody. Dobrała odpowiednio delikatny kolor sukienki i pasujących do jej butów już na zakupach, widocznie już tam doznawała swoich olśnień i wizji. Brunetka pomogła wybrać Lexie na zakupach odpowiedni strój łącznie z obuwiem, a że jej uroda jest dość delikatna, większość makijaży wpasowałaby jak ulał, toteż nie miały z tą kwestią żadnych trudności. W międzyczasie usłyszeli kilka głosów, które dobiegły je zaraz po usłyszanym, charakterystycznym dzwonku. Męskie grono witało się już przy schodach po czym, jak im się zdawało, poszli do salonu. Lex była pierwsza.
-Wyglądasz niesamowicie! Jak niepoprawna romantyczka, a zarazem ostra buntowniczka. Carlos będzie wniebowzięty-mrugnęła, na co blondynka lekko się zarumieniła, ale za moment zmierzyła ją wzrokiem.
-Czegoś tu brakuje....-mruknęła szukając po szufladach a za moment wyjęła śliczny naszyjnik-teraz wszystko jest perfecto-uśmiechnęła się.
-Sądzisz, że Jamesowi będzie to odpowiadać?-głupio się czuła, ale nie wiedziała, jaki styl lubi jej chłopak u dziewczyn. Wygodny, delikatny, elegancki, luźny, zabawny, oryginalny...
-Sądzę, że twój ubiór pasuje do jego upodobań w sam raz. -powiedziała wciskając jej do rąk kopertówkę.
-Chodźmy się przekonać--mruknęła i skierowały się na dół. Powolnymi, mozolnymi krokami brunetka chciała spowolnić dotarcie do Maslowa, za to Alexa tylko ją pospieszała. Gdy w końcu doszły do salonu każdy z chłopaków zamilkł i wlepiał swoje źrenice w ich sylwetki.
Jako pierwszy niezręczną ciszę przerwał Carlos.
-Ślicznie wyglądacie.-powiedział podchodząc do Alexy cmokając ją w policzek. Widząc poczynania Latynosa, Polka podeszła do Jamesa i spojrzała mu w oczy.
-Carlito ma rację, oszałamiający wygląd.-brunet uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Dziękuję Jamie, ty też w tej koszuli bardzo seksownie wyglądasz-szepnęła mu na ucho, jednak dosyć głośno by inni to usłyszeli.
-Dobra zakochańce-mruknął Kendall wraz wyraźnie znudzony i zmieszany całą sytuacją.-Może już wyjdziemy?
-A co? -spytała Lex.
-Zazdrościsz?-dokończyła Łopuszyńska.
-Tak, cholernie wam zazdroszczę przenoszenia zarazków, ale chodźcie, chcę się jeszcze zabawić, wyrwać kogoś, a nie patrzeć jak wymieniacie ślinę-uśmiechnął się ironicznie Logan. Wszyscy się zaśmiali i powoli zaczęli wychodzić. James w przypływie odwagi złapał dziewczynę za rękę i poprowadził do wspólnej limuzyny. Jechali nie więcej jak 20 minut i przystanęli na parkingu.
-Czy to jest....?-zapytała z iskierkami w oczach patrząc w dal. Chłopak podszedł do niej i objął ją w pasie.
-Nasza plaża.-uśmiechnął się i pocałował ją w czoło. Gdyby to tylko nie była gra...gdyby naprawdę ją pokochał..."Nie powinnaś o tym myśleć idiotko!" skarciła się w myślach i ruszyła razem z grupą. W trochę dalszej części plaży stał ogromny....Pałac?
Jak później brunet wyjaśnił obu dziewczynom był to wielki prosto mówiąc hotel dla VIP'ów.
Przeszliśmy na środek, wpuścili nas z zaproszeniami i ruszyliśmy w cały tłum. Każdy doskonale się bawił. Kelnerzy podchodzili i proponowali najróżniejsze alkohole i zakąski. Chodzili, rozmawiali, pili. Gdy Maja kończyła już trzecią szklanę Bourbonu zaczepiła ją obca kobieta. Miała ciemną karnację, czekoladowe włosy i zabójczy wzrok. Była wysoka i piękna.
-Przepraszam, ty jesteś nową laską Jamesa Maslowa?-spytała.
-Tak, w czym mogę służyć?-zwróciła się do niej ze sztucznym uśmiechem.
-Chciałabym, żebyś coś zobaczyła.-wyjęła telefon i zaczęła wpisywać, przy okazji tłumacząc.
-Nie chciałabym cie martwić, ale twój chłopak to podrywacz. To moja siostra z nim-pokazała brunetce zdjęcie -Jedna noc, złamane serce. Chciałam cię tylko ostrzec. To było rok temu, ale ludzie aż tak się nie zmieniają. Życzę miłego wieczoru-uniosła swój kieliszek i odeszła, zostawiając ją ze strumykiem informacji w jej głowie, których nie mogła logicznie poskładać....

niedziela, 19 stycznia 2014

rozdział 4

Pewna osoba powiedziała napisała ostatnio, że przypomina jej to "50 twarzy Grey'a" tylko bez scen erotycznych. Jeszcze będą, a będzie ich sporo ;) Pozdrawiam :*
***********************************************************************************

Ku rozpaczy mężczyzny, tę piękną chwilę przerwał im jego telefon. Cicho zaklął pod nosem, puścił dziewczynę i wyjął telefon z kieszeni. Kobieta czekała, aż wysłucha cokolwiek z ich rozmowy.
-Halo?-James odebrał telefon.-Nie, jestem zajęty.....Tak, jestem, nie żartuję. Mam gościa.........Jak to nie wierzysz? Carmen, przestań gadać, załatwimy to jutro, naprawdę nie mam na to siły....
 Dziewczyna delikatnie wyjęła mu telefon z dłoni i odezwała się do słuchawki.
-Przepraszam, ale mój chłopak jest zajęty, jaki jest problem?-zdziwiona kobieta w słuchawce wydała z siebie cichy pomruk niezadowolenia.
-Kim jesteś?-spytała.
-Dziewczyną Jamesa. Wypraszam sobie przeszkadzania podczas jego wolnego czasu. Jeżeli sprawa jest na tyle istotna proszę się do nas pofatygować. Do widzenia i miłej nocy.-ostatnie zdanie powiedziała z taką ilością jadu i sarkazmu, że ta Carmen otrząśnie się zapewne za jakieś 30 minut.
Aurora odłożyła czarny telefon Jamesa na stolik i zawiesiła mu ręce na karku.
-To na czym skończyliśmy?-odwróciła wzrok w stronę pięknego widoku, ale on patrzył tylko na nią. Po chwili również skierowała oczy w jego stronę przybliżając twarz do jego, żeby pochwalić piękny widok, ale nagły błysk flesza ją zmylił.
-Cholera-zaklął pod nosem, widząc kilku paparazzi robiących im zdjęcia. Dziewczyna widząc całą sytuację chwyciła Jamesa za rękę i cofnęła się do sypialni. Dziewczyna usiadła na środku łóżka, a chłopak zdenerwowany chodził po pokoju.
-Przecież za chwilę to wszystko będzie się pojawiać na łamach gazet, oni tylko czekali aż mnie przyłapią z dziewczyną. Cała moja firma będzie tylko o tym mówić, a zły rozgłos mi niepotrzebny-usiadł na skraju łóżka i zwiesił głowę siadając do niej plecami.-A to wszystko moja wina...-dokończył z goryczą.
Aurora nie wiedziała co robić. Delikatnie podeszła bruneta od tyłu i przytuliła.
-Proszę cię, nie dramatyzuj. Nie będzie wcale tak źle-gładziła go po włosach. Mężczyzna odwrócił się do niej, a ona jeszcze mocniej go uścisnęła.
-Ale ja wiem, jacy oni są. Zwykłe brukowce zaraz dopowiedzą fałszywą historię, że za pieniądze dziadka zamawiam jakieś...-urwał niezadowolony.
-Trochę w tą czy w tę, nie ma różnicy. To tylko brukowce, kto im w dzisiejszych czasach wierzy? Je rzadko kiedy kto czyta, więc spokojnie.-uśmiechnęła się, czym dodała mu otuchy.-a teraz choć spać, bo jutro będziesz umierał.-pociągnęła go za rękę w głąb łóżka i położyła twarz na poduszce. Po chwili poczuła, że czyjaś ręka czule przejeżdża jej wzdłuż pleców, a za chwilę jej właściciel odwraca się gwałtownie w drugą stronę wciąż ciężko oddychając i coś mamrocząc.
Obudził ją okropny koszmar. Gwałtownie usiadła, ale za chwilę obejrzała się naokoło i stwierdziła iż to tylko chory sen. jej wzrok trafił na bruneta tulącego się do poduszki, a na jej twarzy mimowolnie pojawił się szeroki uśmiech. Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek. 5:32.
Postanowiła zrobić Jamesowi śniadanie.
Udała się do kuchni i zdała sobie sprawę, że tak naprawdę niezbyt wie, gdzie co leży. Przeszukała każdy centymetr sześcienny kuchni i zrobiła naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami. Położyła je na tacy i zaniosła na górę. Weszła i delikatnie stąpając doszł do łóżka. Odstawiła jedzenie na szafkę nocną i przysiadła się do słodko śpiącego Maslowa.
Delikatnie musnęła jego wargi na pobudkę. jego reakcji nikt by się nie spodziewał.
Złapał ją w pasie i przyciągnął, a w stosunku do jego siły, jej opór był jak myszka przeciwko tygrysowi.
Ułożył ją pod sobą w przeciągu sekundy, jak nie więcej. Oboje zaczęli się śmiać z jego odruchu a ona jakoś wykaraskała się z jego uścisku.
-Mmmm, dzień dobry panie Maslow-uśmiechnęła się szeroko-jak się dziś spało?
-Idealnie,  od lat tak nie śniłem, ale szczerze wolę nie spać-mrugnął go niej.
-Dlaczego?-spytała zdziwiona.
-Ponieważ z taką rzeczywistością trudno wyśnić coś lepszego-uśmiechnął się do jedzenia. Po chwili zaczęli konsumować naleśniki i gdy się najedli James zerknął na zegarek.
-Co? Już 7:00? Gryffin mnie zabije!-zaczął pospiesznie zakładać koszulę i piaskowe spodnie. Aurora przyglądała się temu wszystkiemu z uwagą. Po chwili postanowiła znieść naczynia na dół i spakować je do zmywarki.
Po chwili z góry zbiegł James.
-Co chcesz dzisiaj robić? Bo jeżeli tylko zapragniesz mogę ci znaleźć towarzystwo albo...-brunet dostał słowotoku.
-James, spokojnie-uśmiechnęła się do niego słodko.-O której kończysz ?-spytała.
-O 15:00, a potem jest impreza firmowa. Chciałabyś pójść ze mną?-uśmiechnął się zawadiacko. Nie mogła odmówić, ale i tak miło, że zadał sobie trud spytania.
Szybko przebrała się w dresy i poszła pobiegać po okolicy. Znalazła jakieś boisko i wykonała kilka ćwiczeń.
Wróciła do domu, była już 9:00. Czas tak szybko leciał.
Wciąż w dresie zaczęła gotować. Na obiad zrobiła Maslowowi polskie danie-pierogi. Miała nadzieję, że w jakiś sposób go zaskoczy. Potem wyszła jeszcze do ogrodu, gdzie zauważyła ogromny basen z mini zjeżdżalnią, trampolinę, huśtawkę i taras na którym znajdował się ogromny stół, wokół niego pufy i wisiał jeden hamak. Uśmiechnęła się do siebie i czym prędzej wskoczyła na trampolinę i skakała, póki całkiem nie opadła z sił. Potem postanowiła popływać i skorzystać z uroku posiadłości jej nowego faceta, więc wskoczyła w swoje wygodne bikini w kolorze fuksji i wpadła na bombę do basenu. Wylegiwała się na materacu przy ciepłym słoneczku i rozkoszowała się pięknem pogody w L.A.
Nagle poczuła, że ktoś jej się przygląda.

wtorek, 14 stycznia 2014

rozdział 3

Zastrzelił ją tym pytaniem. Nie wiedziała co powiedzieć. Na jej czole pojawiła się zmarszczka niepokoju, usta ułożyły się w wąską linię, z której ledwo wystawały malinowe usta. Krztuszenie było tylko przykrywką. teraz mogła polegać tylko na Jamesie.

-No więc...-mężczyzna podrapał się po karku. Był aktorem. Miał same stresowe sytuacje, a na tak proste pytanie nie wymyślił żadnego słodkiego kłamstewka. To jest to!

-Na plaży-uśmiechnęła się ciepło. Po co grać? Lepiej mówić prawdę. Będzie zgodniej. Taka odpowiedź zadowoliła Kendalla, ale reszta zespołu widząc, że przyszedł czas na pytania dostała słowotoku. James zaśmiał się, więc dziewczyna powtórzyła tą czynność.

-Nie tak wszyscy naraz-obdarzyła szerokim uśmiechem każdego z kolegów. Kokietowała każdego z nich, chciała wypaść idealnie, ale wiadomo, że musiała największą uwagę skierować na Jamesa. Naprawdę go polubiła. Może nawet się zauroczyła?  Robiła dobrą minę do złej gry, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, choć nie miała zamiaru zaprzestać.

-Może po kolei?-James doskonale dopełnił jej wypowiedź.

-No dobra, to ja zacznę. Jak to się stało, że mieszkacie razem?-spytał Logan. Mężczyzna spojrzał jej głęboko w oczy i złapał mocno pod stołem za rękę, prosząc tym sposobem o pomoc.

-James zaprosił mnie wtedy do siebie i zrobił przepyszną kolację, po czym wypłynął temat mojego mieszkania, nie przedłużyli mi umowy wynajmu-mrugnęła niemalże niezauważalnie w jego kierunku, po czym złapała jego dłoń. Od delikatnie i pieszczotliwie jeździł po niej opuszkami palców wyładowując stres spowodowany wymyślaniem spójnej treści.

-A ile się w sumie znacie? Bez obrazy,ale jakoś nigdy nie wspominał o takiej pięknej koleżance-spytał Carlos uśmiechając się szeroko i wkładając do ust kolejną porcję wiśniowego deseru.

-Wystarczająco długo Pena-Maslow podłapał grę w prawdę przedrzeźniając się z Latynosem. Tak minął im cały wieczór. Nie byli nawet przez chwilę samotni. Przez większość czasu towarzyszyli im blondyn, brunet i Latynos, a czasem podchodził jakiś człowiek, ważna osobistość w biznesie i ucinał krótką pogawędkę z Jamesem, zachwalając przy tym jego partnerkę.

Około 22:30 czekoladowooki zauważył, że Aurora mimo wyraźnych prób ukrycia zmęczenia zaczyna ziewać, opierać się o umeblowanie oraz przymrużać oczy. Stała przy stole i popijała szampana, czekając aż skończy rozmawiać z jakąś kobietą, chcącą mu się podlizać.
Podszedł do niej i pochylił się do jej ucha.

-Może już wrócimy?-spytał ją szeptem, delikatnie łaskocząc. Ona skinęła patrząc na niego z ulgą i przejeżdżając mu po ramieniu dłonią.

-Czytasz mi w myślach-czule pogłaskała go po szyi. Maslowowi zrobiło się ciepło. Czuł, jakby mógł latać, jak na działaniu narkotyków.

Ruszyli w kierunku auta. Mężczyzna, jako że był gentlemanem, otworzył drzwi swojej partnerce, a sam wsiadł za kierownicę, po czym ruszył i by nie zajmować głowy wspomnieniem jej błękitnych oczu, w których utonął, skupił się na drodze.

Ona zaś oparła czoło o chłodną szybę i wyglądała na Los Angeles.
"Nocą wydaje się takie pełne życia"-pomyślała. Jechali jak na jej gust krótko, a gdy dotarli do podjazdu zaczęła odpinać pasy. On szybki niczym gepard doskoczył do jej drzwi i otworzył.Nigdy mu się to nie znudzi, nigdy nie zapomni o tej czynności. Ruszył trochę szybciej wyprzedzając Aurorę, by otworzyć dom.


Gdy weszli dziewczyna przeciągnęła się i za komunikowała, że idzie wziąć prysznic na górę. Ruszyła schodami i kierując się intuicją otworzyła białe drzwi. Zakluczyła pomieszczenie i zaczęła zdejmować części garderoby. Napuściła ciepłej, wręcz gorącej wody do wanny i wzięła długą kąpiel z olejkami.

Odwlekała moment wyjścia mimo, że wiedziała iż to nieuniknione. Mozolnie wywlokła się z brodzika i chwyciła ręcznik a po chwili wyszła z pomieszczenia z widoczną niechęcią. Jej rozgrzane ciało przeszedł dreszcz nocnego powietrza. Szybko pobiegła do garderoby po ciepły szlafrok i postanowiła zbadać, gdzie znajduje się źródło chłodnego, wilgotnego powietrza. Im była bliżej celu, tym bardziej zadawała sobie pytanie, czemu jest taką masochistą i nie może po prostu wskoczyć pod kołdrę i zapomnieć o temacie. Dwuwarstwowy szlafroczek nie dawał satysfakcjonującego ciepła, ale mimo to nie poddawała się i nie cofała, podążała do celu. W ten sposób doszła do nieznanego jej pokoju, był beżowy i elegancko umeblowany. Posiadał szklane drzwi, które prowadziły na piękny balkon, a teraz były otwarte. Dziewczyna wyszła na niego i rozejrzała się. Wyglądał cudownie. Na oparciu, tyłem do niej James wyglądał na malowniczą panoramę Los Angeles, nie zauważając nowo przybyłej. Dziewczyna oparła się o niego  a on lekko drgnął, ale pozostali w tej pozycji jeszcze kilka chwil.

-Jamie, chodź, już późno-mruknęła mu na ucho. On wystaszony nagłym dźwiękiem jej głosu spuścił dłonie w dół, dotykając jej. Ona delikatnie oplotła swoim palcem wskazującym jego palec i delikatnie ścisnęła, nie przemieszczając wzroku z pięknego widoku.

czwartek, 9 stycznia 2014

rozdział 2

Rano Aurora obudziła się leżąc w satynowej pościeli samotnie.  Błądziła wzrokiem po sypialni i okryła się kołdrą pod samą brodę, jednak za moment uznała, że bezczynność nie ma sensu, więc ubrała krótki, seksowny szlafrok po czym zeszła na dół zagłębiona w poszukiwaniach. Mężczyzna siedział  w jadalni przy talerzu gofrów. Przygotowane dla niej w tych samych porcjach jedzenie stało po przeciwnej stronie stołu. Gdy weszła do jadali powiedziała głośne powitanie. "Ten chłopak powinien zmienić swoje zwyczaje." pomyślała oglądając Maslowa siedzącego nad stertą dokumentów, w białej koszuli i eleganckich jeansach. On gdy ją usłyszał, odpowiedział jej z uśmiechem i życzył smacznego śniadania. Gdy skończyła wzięła od niego talerze i schowała do zmywarki. Spojrzała zakłopotana na swój strój, a na jej twarz wstąpiły rumieńce.
-Co do stroju, nie martw się. Tak ci ładnie.-mrugnął do niej- A dziś wysyłam cię na porządne zakupy. Potowarzyszy ci mój przyjaciel, Kendall, ponieważ ja mam sprawy biurowe, a on doskonale wie co zakłada się na przyjęcia.-gdy spojrzała na niego zdziwiona dodał-dziś wychodzimy na spotkanie biznesowe . Niestety Logan wziął wolne i przyjdzie tylko wtedy, a Carlos jedyny-to się dobrze nie skończy, więc dziś tylko widocznie on nie będzie zajęty. Ubierz się teraz w coś eleganckiego, w końcu jesteś współlokatorką biznesmena, a mój przyjaciel powinien przyjść za dwadzieścia minut. Ja muszę lecieć, będę o 19:00-podszedł i cmoknął ją w policzek, po czym wyszedł. Ona szybko popędziła na górę. Umyła twarz, zęby, nałożyła neutralny makijaż i szybko ruszyła ku garderobie, gubiąc się oczywiście. "Cholera, potem muszę poprosić Jamesa o plan domu" zaśmiała się w duchu i wyciągnęła dość wygodne ubrania , po czym w ekspresowym tempie je założyła. Gdy właśnie ostatni raz przeglądała się w lustrze zadzwonił dzwonek. Gdy otworzyła drzwi,jej oczom ukazał się wysoki i przystojny blondyn. 
-A więc to ty jesteś..Um....?-spytał niepewnie, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Podałam mu rękę i z uśmiechem powiedziałam:
-Aurora. A ty zapewne Kendall.-uśmiechnęła się życzliwie. On zamiast uścisnąć dłoń pocałował ją, po czym musiała wybaczyć mu wpadkę a jej imieniem.-Ale nazwiska i tak nie powtórzysz blondynku-odparła zadziornie.
- Nie będę się zakładać, bo szkoda mi resztek dumy. To idziemy?-spytał delikatnie zarumieniony. Jak gentleman przepuścił ją w drzwiach i poszli w stronę bramy. Już chciała ruszyć chodnikiem, jednak on postawił krok w przeciwną stronę, do srebrnego, pokaźnego samochodu. Pojechali na podbój sklepów. Nie prowadził jej do tych
zatłumionych, kolorowych, o nie. Poprowadził ją do budynku, który miał na wystawach prawdziwie królewskie suknie, cały w bieli i delikatnych kolorach, z szyldem "The pearl of beauty".
Zostali obsłużeni jak ktoś bardzo ważny, nawet ważniejszy od prezydenta czy nawet króla-uwaga skupiona na nich była ogromna.  Spędziła tam naprawdę ogrom czasu, była już niemal 15:00, za to stos toreb z ubraniami sporo ją przewyższał. Potem zabrał ją jeszcze do sklepu chemicznego, dla uzupełnienia braków produktów dla dam w domu mężczyzny. Nie zajęło im to sporo czasu, w jej domu byli około godziny 16:00 licząc  korek jaki zaliczyli, ale mieli dość sporo czasu na poznanie się. Dziewczyna chciała go zaprosić na kawę, ale musiał z bólem odmówić, ponieważ on także musiał przygotować się do przyjęcia.Podziękowała mu za pomoc i pożegnała z nim. Ruszyła na górę oglądając rzeczy. Już wiedziała, co założy. Letnią, cudną sukienkę, buty na wysokiej koturnie, by być niższym o partnera o 5 cm a nie 15 jak było w rzeczywistości i delikatne dodatki. Fryzurę ułożyła odpowiednio. Tak jak myślała, wyszedł efekt tak zwanej "rozkosznej damy". Miała wielką nadzieję, że Jamesowi się spodoba. Siedziała jak na szpilkach. W końcu na podjedźcie pojawił się samochód Maslowa. Mężczyzna modlił się tylko o to, żeby mimo braku wskazówek Schmidt nie zrobił mu kawału i nie wmówił jej, że strój dyskotekowy będzie odpowiedni. To, co zastał zaparło mu dech w piersi. Koktajlowa sukienka odsłaniające ramiona wyglądała na uszytą specjalnie dla Aurory.
-Wyglądasz nieziemsko-wyktrzusił z siebie po krótkim zawieszeniu. Uśmiechnęła się szeroko i z satysfakcją. Czuła ogromną ulgę, iż potrafiła mimo tak małej wiedzy na temat tego spotkania trafić w gusta mężczyzny. Szybko ubrał garnitur i wciąż spiesząc się,supłał krawat. Na szczęście ona weszła do jego pokoju, pochyliła się ku jego twarzy i udając skupienie zawiązywała mu szykowny kawałek garnituru. Jego spojrzenie rozpraszało ją, ale nie dała się zwieść. Chłopak podziękował brunetce, a ona bezceremonialnie ruszyła w stronę podjazdu, gdzie czekał na nich samochód. Około 20 km od domu Maslowa, w samym centrum miasta aniołów znajdowało się...Pole? Może to łąka? To było miejsce pokryte równie ściętą, głęboko zieloną trawą, a na ziemi stało pięć równo ustawionych, długich stołów z miejscami siedzącymi. Wszystko było ogrodzone siatką, a dalej wielkimi murami, mimo to, widok był piękny. Gdy tylko weszli zostali złapani przez różnego rodzaju biznesmanów. Na szczęście z opresji wyciągnął ich Kendall, wraz z brunetem z dołeczkami oraz Latynosem. Gdy w końcu mieli czas by porozmawiać brunet zaczął się przedstawiać.
-Hej, jestem Logan, a to Carlos-wskazał na kolegę-Kenalla chyba już znasz, a tobie jak na imię?-spytał uprzejmie z uśmiechem.
-Nazywam się Aurora, miło mi cię poznać-powiedziała delikatnie, chcąc zaakcentować prawidłowo każde słowo. Carlos szybko zaproponował, żeby usiedli obok siebie, na co wszyscy przystali i po chwili byli już przy stole. Przyszło około 10 kelnerów i każdemu rozdawali kieliszek z winem, po czym James przeprosił brunetkę na moment i zaproszony do powiedzenia kilku słów na scenie,wygłosił przemówienie. Potem,gdy wszedł na jego miejsce kolejny zarządca,wrócił do niej uśmiechając się. Po jego przemowie wznieśli toast i spokojnie mogli rozmawiać i korzystać z przyjęcia.
-Więc jak się poznaliście z Jamesem?-spytał Kendall gdy brała mały kęs,nie wiadomo jakiego mięsa, którym omal na dźwięk wypowiedzianego zdania,nie zakrztusiła się. Tej kwestii chyba jeszcze nie omówili.