-Nawet nie masz pojęcia, jak się o ciebie martwiłem-powiedział całując ją w czubek głowy i chowając twarz w jej włosach.-Przepraszam, byłem jeszcze podchmielony, gdy się wtrąciłem.
-Wybaczyłam ci przecież. Zresztą, ja też nie jestem bez winy-skubnęła jego policzek- Czy Lili na pewno leży u siebie?
-Sprawdzałem trzy razy. Dużo się opalała w ogródku i o piętnastej pozwoliłem jej wyjść do sąsiadki na trzy godziny. Ale była grzeczna. Chcesz, żebym pogadał z Kendallem?-mruknął do niej z niechęcią.
-Nie, sama z nim pogadam.-powiedziała wtulając się w jego tors.
Mimo deszczowego popołudnia, noc była ciepła i bez opadów. Oboje leżeli wtuleni w aksamitną kołdrę i patrzyli w ciemniejące z każdą chwilą niebo. James bawił się włosami brunetki, w skupieniu przyglądając się niebu, a dziewczyna rozmyślała nad swoją sytuacją z siostrą.
-Rozluźnij się-powiedział czując, że mięśnie dziewczyny stają się twardsze od stali. Delikatnie przejechał dłonią po jej ręce, przeniósł ją na grzbiet i delikatnie gładził go opuszkami palców, a po kilku chwilach skończył, cmokając ją w ramię. Dziewczyna odwróciła się z uśmiechem i pogładziła jego policzek.
-Słuchaj, wytwórnia robi jutro imprezę. Gdy prasa zaczęła pisać, że mam dziewczynę, wytwórnia kazała mi cię przyprowadzić na galę. Będzie trzeba trochę posłodzić.-zaczął kreślić szlaki na jej brzuchu.
-Póki nie mam cukrzycy, to pewnie-uśmiechnęła się ciepło i oboje zasnęli z uśmiechami na ustach.
Rano dziewczyna musiała iść do pracy. Nie byłoby to najmniejszym problemem gdyby nie fakt, że Maslow też miał robotę, a Lili na pewno nie miała zamiaru zostawiać samej. W tej sytuacji zadzwoniła po Łukasza i Wiktorię-oczywiście pomimo zaborczych protestów Jamesa.
Maslow podwiózł dziewczynę do pracy i tyle go widziano.
W pracy jej szef jak zwykle entuzjastycznie ich powitał, rzucając w podwładnych piłeczkami do ping ponga. Po zapoznaniu się z objawami, wysunęła się teza, którą oczywiście House kompletnie znieważył i kazał "szukać", po czym wyszedł z biura. Maja wybiegła za nim w pośpiechu analizując wszystko jeszcze raz.
-House, ale to na pewno toczeń!-biegała za nim po korytarzu.
-To nigdy nie toczeń-machnął lekarz ręką i ostentacyjnie stanął, odwracając się.
-Czy możesz powiedzieć chociaż dlaczego nie toczeń?
-A w papierach masz zaliczone studia-westchnął-Pozwól, że skrócę.Toczeń to w głębokim skrócie choroba autoimmunologiczna, w której układ odpornościowy zamiast wspierać organizm w walce z
chorobą, sam zaczyna go atakować. A tu organizm nie atakuje się sam. Tu jest jak pomocnik w
rabowaniu-sam nic nie robi, ale pomaga w przestępstwie. Rozumiesz czy nie?
-Czyli chcesz powiedzieć, że nowotwór skóry?
-Ding ding ding-wydał z siebie odgłos dzwonka i wręczył jej piłeczkę od ping ponga-Wygrałaś szansę na zwalenie wyjaśnienia rodzinie chorego, że ich syn ma raka na któregoś z piesków!-dodał i poszedł w stronę windy. Oczywiście przede wszystkim ruszyła do Wilsona, żeby skonsultować nieprzyjemną diagnozę, ale na jej nieszczęście miała rację. Dziewczyna westchnęła i ruszyła w stronę sali, gdzie przebywał ich pacjent. Wiedziała, że Foreman świetnie powiedziałby im, że ich syn ma raka, ale dałby im nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Chase powiedziałby im to brutalnie i bez emocji, po czym poszedłby zostawiając ich bez wyjaśnień a Cameron....No cóż. Powiedzmy, że zbyt się wczuwa w takie sprawy. Podeszła do sali pacjenta i znalazła rodziców dwudziestolatka. Delikatnie dała im do zrozumienia, że ich syn nie będzie wyleczony, ale jeszcze sporo pożyje, choć będzie musiał brać sporo leków. Zrobiła to w miarę przystępny sposób, przez co uniknęła lamentów i płaczów ze strony rodziców chłopaka. Gdy wychodziła z sali, spotkała House'a.
-Czemu nie zwaliłaś to na nikogo? Obstawiałem Foremana.-powiedział smutno Gregory. Dziewczyna wyminęła go bez słowa i z zepsutym nastrojem wyszła ze szpitala, uprzednio mówiąc innym, żeby się rozeszli i sprawa załatwiona. Ruszyła powoli chodnikiem w stronę plaży. Skończyła dziś dość wcześnie, więc postanowiła się przejść. W trakcie spaceru zadzwoniła do Jamesa, że ma po nią nie przyjeżdżać i do Łukasza-że niedługo będzie. Oczywiście przez piekielną temperaturę gdy wpadła do domu, jej cały makijaż dawno spłynął z jej twarzy, a ciuchy nadawały się tylko do prania.
-Już jestem!-krzyknęła przekraczając próg domu. Gdy tylko weszła, zauważyła karteczkę przyklejoną do lustra. "Pojechaliśmy na plażę, będziemy o 16:00". W takim układzie, dziewczyna postanowiła wziąć krótką kąpiel i wybrać ubrania na bankiet. Skoro było to oficjalne, to pewnie będzie mnóstwo pstrokatych dziewczyn z wywalonymi cyckami. Fanka minimalizmu nie miała pola do popisu.
Gdy wybierała sukienkę, ktoś zadzwonił do drzwi. Zbiegła i, myśląc że to Łukasz, otworzyła w samym ręczniku listonoszowi. Ubaw był niesamowity, a paczkę od razu otworzyła. Zobaczyła w niej malutki liścik "Pojaw się w nich wieczorem~YSL" i cudowne, czarne czółenka. Bez zastanowienia dobrała do nich ubiór, a po chwili przybyła Wiktoria z Lili i Łukaszem.
-Na pewno nie zwalam wam się na głowę?-dopytywała Łopuszyńska.
-Na pewno. Zresztą, miło będzie skorzystać z waszego jacuzzi-uśmiechnęła się Grad wskazując na kostium kąpielowy leżący na wierzchu jej torby. Brunetka zaśmiała się w duchu i poszła się ubrać. Po drodze minęła pokój siostry, do którego zapukała.
-Proszę!-usłyszała donośny, wysoki głos młodszej siostry.
-Hej-uśmiechnęła się-co porabiasz?-spytała. Czuła się niezręcznie, więc zaczęła błądzić wzrokiem po pokoju. Lili wysunęła swój wzrok znad książki i pokazała kciuk w górę. Brunetka po niekomfortowej sytuacji postanowiła tylko kiwnąć jej głową i ruszyła do garderoby.
Około ósmej wieczorem przyjechał James. Dziewczyna ubrana i starannie umalowana ruszyła schodami w dół. James przywitał ją ciepłym uśmiechem i zostawiając dom pod opieką Grad i Minda ruszyli do samochodu.
-Wiesz, szczerze nie lubię tego całego Minda-powiedział James po chwili ciszy.
-Dlaczego? Zazdrosny?-dziewczyna z uśmiechem zaczęła się droczyć z Maslowem.
-Nie. Po prostu nasz związek nie wychodzi na realny. Zresztą, widziałaś, jak na ciebie patrzy?Albo co gorsza-jak patrzy na mnie?-powiedział z nutą obrzydzenia w głosie. Brunetka zachichotała przypominając sobie o szczególe zaważającym o prawdziwości wypowiedzianego zdania.
-Uwierz mi, nigdy nie był i nie będzie mną zainteresowany. Jestem tego całkowicie pewna. A teraz chodź. Czas na nas-powiedziała dziewczyna wysiadając z auta i kierując się w stronę czerwonego dywanu.
Super rozdział! Hahaha james zazdrosny xd czekam xo
OdpowiedzUsuńjaki zazdrosny james hahah
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdzi i blog, czekam z zaciekawieniem na kolejny rozdział! :)
www.scar-never-fade.blogspot.com zapraszam w wolnej chwili do siebie, moze sie spodoba :)
Jaka zazdrość XD czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
OMG już myślałam że coś więcej się między nimi wydarzy :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam zazdrosnego Jamesa, to z jednej strony jest cholernie słodkie.
Jezu ja już chcę żeby oni byli w prawdziwym związku, tak bardzo ich shippuję asdfghjklndnjshahahajabsj.
Kurde ja tez myslałam, że coś sie stanie, a oni poszli spac buu :(
OdpowiedzUsuńHahah James zazdrosny xD nie no nie ma co :p fajnie tak poczytać o zazdrosnym Jamesie, ale skoro ona mówi że Łukasz sie nią nie interesuje, to nie musi być zazdrosny :)
Btw czemu jest zazdrosny? Przecież oni tak serio nie są razem... A mogliby kurde -,- ja też ich shippuje xD
Świetne i czekam na nn ;)
The Unforgiven
James zazdrosny. Maja taka pewna że łukasz nie jest nią zainteresowany.. Czemu? Jest gejem?? Czemu ona sie tak martwi o tą Lil?? I tak zrobi to co sama bd uważała za stosowne. Jak kocha Kenda to go nie zostawi a tylko bd kłamać Majce i wgl.. No dobra...Zobaczymy jak to bd . Super rozdział. Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie i zapraszam :) >>>> http://bigtimerushna-zawsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie ma to jak impreza po takiej akcji w szpitalu. Dziewczyna musi mieć nerwy ze stali. Pozdrawiam, Ciri http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń